Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Amerykańskie akcje w obecnym cyklu giełdowym pozostają niekwestionowanym liderem hossy. S&P 500 jako jedyny z najważniejszych indeksów światowych pokonał wcześniejsze szczyty i ustanowił rekordy. Nie udało się to póki co ani indeksowi wszystkich rynków rozwiniętych (wśród których giełda w USA jest największa), ani tym bardziej indeksowi rynków wschodzących. Brak amerykańskich akcji w portfelu w ostatnich latach mógł być kosztowny.
Jednocześnie jednak pozycja lidera hossy też ma swoją cenę. Według wszelkich miar to właśnie akcje na Wall Street są najdroższe. Oznacza to, że mamy klasyczny dylemat inwestycyjny - czy kupować/posiadać akcje z rynku, który jest najdroższy (czyli potencjalnie w przyszłości może przynieść najniższe stopy zwrotu), ale mimo tej wady i tak pozostaje liderem? Innymi słowy, czy trzymać się panującego trendu, czy obstawiać jego zmianę?
Na uwagę zasługuje jednocześnie często ignorowany fakt - na stopy zwrotu z amerykańskich akcji mają z punktu widzenia polskiego inwestora silny wpływ wahania kursu dolara (no chyba, że inwestycja jest w pełni zabezpieczona przez ryzykiem walutowym). Z naszych obliczeń wynika, że w okresie ostatniego 2,5 roku umocnienie dolara powiększyło stopę zwrotu z S&P500 aż o 35 pkt. proc.
Reasumując: (a) Wall Street pozostaje liderem globalnej hossy, (b) w kolejnych latach przewaga nad innymi rynkami może się jednak zmniejszyć, (c) bardzo istotne dla inwestycji w amerykańskie akcje jest ryzyko odwrócenia dotychczasowego trendu wzrostowego dolara.