Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Na dłuższą metę złoto i ropa naftowa traktowane są jako aktywa skorelowane z inflacją (złoto utrzymuje w długim terminie realną wartość nabywczą pieniądza, zaś zmiany cen ropy są jednym z głównych czynników decydujących o inflacji). Ponadto ich notowania są ujemnie skorelowane z dolarem.
Faktycznie, na przestrzeni dekad notowania obu surowców zmieniały się w podobnym rytmie. Jednak średnioterminowo potrafiły pojawiać się znaczne odchylenia, wywołane przez przejściowe czynniki. Tak jest i teraz.
Jak widać, w ostatnich latach ceny zarówno ropy, jak i szlachetnego metalu skorygowały się po okresie długotrwałej hossy. Notowania ropy spadły jednak dużo mocniej, co tłumaczyć można znaczną nadpodażą tego surowca.
Efekt jest taki, że obliczany przez nas współczynnik cen obu surowców został wywindowany do poziomów najwyższych od co najmniej pół wieku. Za jedną uncję złota można kupić niemal 40 baryłek ropy. Dla porównania, jeszcze trzy lata temu szlachetnego kruszcu wystarczało na kilkanaście baryłek.
Tak ogromne dysproporcje sugerują, że coś tu jest nie tak - albo złoto jest zbyt drogie (przewartościowane), albo ropa jest zbyt tania (niedowartościowana). A może prawda leży gdzieś pośrodku?