Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
W lutym br., kiedy jeszcze WIG był dużo wyżej niż obecnie (ok. 62000 pkt.), pisaliśmy o tzw. ruchomej linii stop-loss. Czas zaktualizować te rozważania, bo od tamtego czasu wiele się wydarzyło.
Przypomnijmy, że linia stop-loss ("ucinaj stratę") to proste matematyczne narzędzie, pozwalające traderom na sprzedaż akcji w sytuacji, gdy pojawiają się sygnały zmiany trendu na spadkowy, czyli wtedy gdy kurs akcji/indeks (w tym przypadku WIG) spada poniżej takiej linii.
Nie ma "jedynie słusznego" sposobu konstrukcji linii. W lutym pisaliśmy, że w polskich warunkach historycznie dobrze sprawdzała się metoda oparta na 150-sesyjnym minimum. Czyli jeśli WIG spadał do poziomu najniższego od 150 sesji (to czysto umowny parametr), był to dobry moment do "ewakuacji" z rynku. Po odświeżeniu tych rozważań okazuje się, że i tym razem metoda stop-loss sprawdziła się całkiem nieźle - linia została przebita 28 lutego (wkrótce po naszym artykule) i z tego pułapu WIG spadł jeszcze maksymalnie o ponad 10%.
Linia znajduje się zawsze na poziomie ostatniego minimum WIG-u z ostatnich 150 sesji (to parametr dobrany arbitralnie). Kiedy WIG systematycznie rośnie, to automatycznie 150-sesyjne minimum przesuwa się w górę, a wraz z nim - nasza linia. Uwaga - na potrzeby obliczeń bierzemy pod uwagę wyłącznie poziomy WIG-u na zamknięciach sesji (wartości w trakcie sesji nie są uwzględniane - ale można sobie wyobrazić metodę, która je też bierze pod uwagę).
Co dalej? Linia stop-loss sama w sobie nie mówi nic na temat tego, w którym momencie należałoby powrócić na rynek. Ale aby odpowiedzieć na to pytanie, wystarczy zaaplikować narzędzie ... odwrotne. Sięgnijmy po odbicie lustrzane, czyli linię opartą na 150-sesyjnych ... maksimach.
Jak widać tego rodzaju sygnały historycznie były zawsze trafne (w tym rozumieniu, że potem WIG przynosił solidne stopy zwrotu w horyzoncie 12-miesięcznym, a często i dłuższym).
Na razie taki sygnał kupna jeszcze się nie pojawił, ale stopniowo zmierzamy w jego kierunku, o czym świadczy fakt, że linia "kupuj" już zaczęła układać się w typową "schodkową" strukturę. Mamy pierwsze pokaźne "schodki" w dół. Zauważmy, że historycznie po pojawieniu się takiego schodka WIG miał już za sobą albo właściwie całą falę spadkową (2011/2012, 2015/2016), albo przynajmniej całą pierwszą bardzo dynamiczną falę (początek 2008 - po pierwszej fali bessy).
Tutaj warto pokusić się o pewną symulację. Pokazujemy jak wraz z upływem czasu będą pojawiały się kolejne "schodki" w dół.
Omówione tu linie to przykład filozofii inwestycyjnej/tradingowej określanej jako "podążanie za trendem" (trend following). Jak widać podejście to ma niezaprzeczalne zalety (pozwala ustrzec kapitał przed katastrofalnymi stratami), ale nie jest pozbawione wad. Największa to ryzyko tego, że w którymś momencie rynek zacznie się zachowywać inaczej niż w przeszłości (trendy staną się mniej klarowne). Dlatego podejście takie warto traktować raczej jako uzupełnienie warsztatu inwestycyjnego, niż całościowy system.
Reasumując, w lutym sprawdzona historycznie ruchoma linia "stop-loss" dała kolejny trafny sygnał do "ewakuacji". Teraz jednak - prawie siedem miesięcy później - zaczynamy dla odmiany zastanawiać się kiedy w ramach tej prostej "strategii" pojawić się może dla odmiany sygnał kupna.
Niniejsza analiza ma wyłącznie charakter edukacyjny i nie powinna być traktowana jako rekomendacja inwestycyjna lub informacja sugerująca określoną strategię inwestycyjną.