Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Sporo miejsca w naszych materiałach poświęcamy obligacjom krajowym, a jak sytuacja wygląda, jeśli chodzi o globalny rynek obligacji?
Jeśli jako benchmark traktować odpowiedni bloombergowski indeks, to okazuje się, że wspinając się w trakcie września na poziom najwyższy od 30 miesięcy, odrobił on mniej więcej połowę wcześniejszego rekordowego spadku z lat 2021-22. Przypomnijmy, że ówczesny spadek wartości globalnego indeksu wyniósł niemal 25 proc., dotąd nigdy niespotykane w historii tego benchmarku.
O ile tamte rekordowe straty zostały wywołane przez światową falę podwyżek stóp procentowych, to obecnie kolejne obniżki stóp wyraźnie pomagają cenom obligacji.
Przyglądając się indeksowi z długoterminowej perspektywy można powiedzieć, że odrabianie rekordowej przeceny oznacza niejako powrót do normy, a ta norma to stopniowa wspinaczka benchmarku.
Ceną za odrabianie strat z bessy jest obniżająca się rentowność instrumentów z koszyka indeksu. Owa rentowność (yield), mimo że jest coraz bliżej spadku do 3 proc. - wobec ponad 4 proc. w kulminacyjnym punkcie bessy - jest na szczęście ciągle daleko od ekstremalnie niskiego pułapu odnotowanego tuż po wybuchu pandemii (poniżej 1 proc.). Swoją drogą to właśnie tak niska rentowność była jednym z czynników stojących za wspomnianą rekordową bessą z lat 2021-22.
Ponad połowę koszyka indeksu stanowią obligacje skarbowe, a resztę - papiery korporacyjne oraz hipoteczne. Ok. 40% to obligacje z USA, w dalszej kolejności z Japonii, Chin i krajów UE.
Reasumując, globalny rynek obligacji powraca do normalności po okresie rekordowej bessy.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.