Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Historyczne chwile na Wall Street. Indeks S&P 500 po raz pierwszy w dziejach przekroczył próg 6000 punktów. Ten prosty fakt przypomina, że amerykańskie akcje na dłuższą metę warto mieć w portfelu (takim jak nasz Portfel Edukacyjny).
Co ciekawe, o ile z trwałym pokonaniem pierwszego tysiąca punktów amerykański indeks "męczył" się przez wiele lat (od 1997 do 2010), to w ostatnich latach "zaliczanie" kolejnych okrągłych poziomów przychodzi zadziwiająco łatwo (oczywiście to dzieło częściowo matematyki - bo procentowy dystans między kolejnymi tysiącami punktów jest coraz mniejszy, ale w dużym stopniu też z siły trendu wzrostowego - tylko w tym roku indeks bił rekord już ponad 50 razy). Przypomnijmy, że pułap 5000 pkt został przekroczony zaledwie w lutym br., zaś poziom 4000 pkt "pękł" w maju 2021.
Osiągnięcie 6000 pkt. prawdopodobnie przyczyni się do dalszych rewizji w górę tzw. poziomów docelowych publikowanych przez strategów giełdowych. Należący do największych "byków" Ed Yardeni podniósł właśnie cel na przyszły rok do kolejnego okrągłego pułapu, czyli 7000 pkt., uzasadniając to entuzjastycznymi nastrojami po niekwestionowanej wygranej Donalda Trumpa. A do końca 2030 roku S&P 500 miałby zdaniem Yardeniego osiągnąć 10.000 pkt.
Tak szybka wspinaczka pomiędzy kolejnymi "okrągłymi" pułapami ma też jednak swoją cenę. Wraz z pokonaniem przez S&P 500 granicy 6000 pkt. wskaźnik ceny do prognozowanych zysków spółek z tego indeksu (forward P/E) wspiął się powyżej 22 pkt. Stąd już tylko ok. 12 proc. dzieli go od rekordu z czasów tzw. bańki internetowej z przełomu wieków.
Reasumując, pokonanie progu 6000 pkt. przez S&P 500 przypomina o długoterminowych walorach tego indeksu i tworzących go amerykańskich akcji. W średnim terminie pewne obawy budzi coraz wyższy poziom wycen, będący konsekwencją szybkiej wspinaczki indeksu.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.