Tomasz Hońdo, CFA
Starszy Ekonomista Quercus TFI S.A.
Podczas gdy zaledwie miesiąc temu WIG straszył perspektywą kontynuacji bessy, to w ostatnich tygodniach skoczył w górę w nadspodziewanie spektakularnym stylu, przypominającym czasy … prawdziwej hossy. Zestawiamy sztandarowe argumenty giełdowych byków i niedźwiedzi.
Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Na GPW zapachniało hossą z prawdziwego zdarzenia. Do chwili pisania tego artykułu (stan na 16 listopada) WIG znalazł się ok. 24 proc. powyżej październikowego dołka. W ciągu zaledwie kilku tygodni sytuacja uległa odwróceniu o 180 stopni. Patrząc na zawrotne (sceptyk powiedziałby – szaleńcze) tempo zwyżki od dna bessy można bez wątpienia przecierać oczy ze zdumienia. Jak po tak gwałtownym odbiciu wygląda debata między giełdowymi bykami i niedźwiedziami?
Odbicie okazalsze niż typowe korekty bessy
Zacznijmy rozważania od czysto porównawczego aspektu. Jeszcze miesiąc temu to niedźwiedzie rozdawały karty, bo zachowanie WIG-u do złudzenia przypominało historyczne bessy, przede wszystkim te z lat 2008-09 i 2000-01. Porównanie to prowadziło do wniosku, że owszem czeka nas dość okazałe odreagowanie na przestrzeni IV kwartału, ale potem WIG powinien powrócić do trendu spadkowego. W rzeczywistości jesienne odbicie na GPW przerosło te oczekiwania i to bardzo. Szczególnie w przypadku dużych spółek, które decydują o ruchach WIG20 i WIG-u.
Teraz to byki dla odmiany rozdają karty i to one mają w zanadrzu swoje własne historyczne porównania. Gwałtowny charakter odbicia i szybkie przekroczenie symbolicznego progu 20 proc. odbicia od dna każą szukać podobnych epizodów w przeszłości. Okazuje się, że w zasadzie nigdy w historii WIG-u (chyba, że coś przeoczyliśmy) nie zdarzyły się w trakcie bessy korekty podnoszące indeks o niemal jedną piątą. Kiedy już taki ruch się pojawiał, był to raczej … początek nowej hossy.
Spośród licznych historycznych przypadków wybraliśmy te trzy, które cechują się na stan z dnia pisania tej analizy największym podobieństwem do obecnej sytuacji. Okazuje się, że WIG ostatnio zachowywał się tak jak po wyjściu z dołków bessy odnotowanych w październiku 1998, październiku 2001 i marcu 2020.
Będące obecnie górą byki mogą argumentować, że co prawda dwa z tych historycznych wzorców sugerują zadyszkę w bliskiej przyszłości, mogącą potrwać nawet kilka tygodni, ale w każdym z trzech scenariuszy WIG w ostatecznym rozrachunku lądował ponad 40 proc. powyżej dna bessy w ciągu pierwszych 50-90 sesji od dołka. To by sugerowało, że potencjał jest ciągle daleki od wyczerpania.
Wyceny nadal niskie
Byki idą za ciosem i nie poprzestają na tych historycznych porównaniach. Nawiążmy w tym miejscu do kwestii, którą poruszaliśmy kilkakrotnie w październiku. Chodzi o wyceny polskich akcji. Pisaliśmy wtedy, że wskaźniki P/E (cena/zysk) zeszły do bardzo niskich z historycznego punktu widzenia pułapów. Czy po gwałtownym odbiciu WIG-u ta sytuacja uległa radykalnej zmianie? Wygląda na to, że wcale nie. Przykładowo średni ważony P/E liczony dla spółek z WIG-u wg danych Stooq.pl podniósł się do ok. 8,6 (ta ograniczona skala wzrostu wskaźnika to również zasługa najnowszych wyników finansowych firm). To wartość ciągle bliższa raczej historycznym dołkom niż szczytom.
Co na to wszystko giełdowe niedźwiedzie? Ostatnio są wyraźnie w defensywie po agresywnym kontrataku popytu na GPW, ale ciągle mają w zanadrzu poważne argumenty. Te najważniejsze odnoszą się do sytuacji makroekonomicznej i monetarnej. Te argumenty przedstawiamy w przysłowiowej pigułce na trzecim wykresie. Lewa strona wykresu pokazuje, że WIG zachowuje się tak jakby rozpoczął nową hossę. Z kolei prawa strona ilustruje typowe (uśrednione) zachowanie jednego z naszych ulubionych barometrów gospodarczych, Eurozone Manufacturing PMI.
PMI ma ciągle pod górkę
To że wg dostępnych na razie danych za październik ten przemysłowy wskaźnik ciągle spadał (ustanowił 29-miesięczne minimum), w myśl przedstawionego tu schematu nie jest jeszcze samo w sobie „antybyczym” dowodem, bo normą było to, że dołek PMI ustanawiany był typowo miesiąc po dołku WIG-u. Znamienny będzie zatem najbliższy odczyt europejskiego barometru za bieżący miesiąc, zaplanowany na najbliższą środę, 23 listopada. W świetle tych zależności przydałoby się, by wreszcie zaczął rosnąć.
Największy problem w tych rozważaniach polega na tym, że ciągle wiele przemawia za ryzykiem utrzymania się PMI w trendzie spadkowym. Sztandarowym przykładem jest zaczerpnięty niegdyś od J.P. Morgan model, w ramach którego trendy PMI są z 9-miesięcznym wyprzedzeniem prognozowane (wyprzedzane) przez zmiany realnej podaży pieniądza w strefie euro. Tutaj nie mamy ciągle dobrych wieści. Ostre hamowanie podaży pieniądza wieszczy zejście PMI do dużo niższych poziomów, a nie tak pożądaną przez byki zmianę dotychczasowego trendu.
Jednym ze źródeł kurczącej się podaży pieniądza czy to w strefie euro, czy w USA, jest z kolei jastrzębia polityka monetarna. Niższe odczyty inflacji za oceanem przybliżają co prawda moment zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych – to przesunięcie oczekiwań stanowiło energetyczne paliwo dla cen akcji w ostatnich tygodniach – ale po pierwsze ten globalny cykl jeszcze się nie zakończył, a po drugie jego skutki uboczne będą dopiero widoczne z opóźnieniem.
Bessy kończyły się dopiero po obniżkach stóp
A skoro o polityce monetarnej już mowa, to warto przytoczyć kolejne niedźwiedzie argumenty, o których pisaliśmy w poprzednich miesiącach – żadna duża bessa na GPW nie zakończyła się dotąd bez serii … obniżek stóp procentowych (i w Polsce, i w USA). Gdyby tym razem stało się inaczej, byłby to absolutny historyczny precedens. Złagodzenie polityki monetarnej historycznie było tymczasem tym czynnikiem, który zmieniał trend spadkowy PMI na wzrostowy – na razie tego elementu ciągle brakuje.
Reasumując, jeszcze kilka tygodni temu najmocniejsze bycze argumenty ograniczały się głównie do bardzo niskich wycen akcji na GPW. Kilka tygodni nadspodziewanie dynamicznej zwyżki przyniosło argumenty w postaci obiecujących historycznych analogii. Można się jednak ciągle zastanawiać czy bycze scenariusze mogą się zrealizować mimo braku pozytywnych impulsów monetarnych i makroekonomicznych.
Powyższy artykuł ukazał się w Gazecie Giełdy i Inwestorów "Parkiet" - prawa do publikacji zastrzeżone.
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.