Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Najnowsze, comiesięczne odczyty amerykańskich wskaźników ISM to tradycyjnie okazja, by przyjrzeć się więzi łączącej je ze zmianami cen akcji na Wall Street.
Wartości przemysłowych barometrów za maj nie prezentują się zbyt pozytywnie. Główny, zagregowany wskaźnik (ISM Manufacturing) po chwilowym, kwietniowym odbiciu, z wartością 46,9 pkt. znalazł się znów nieopodal wielomiesięcznego minimum. Do analogicznego minimum dotarł też niemalże subindeks nowych zamówień w przemyśle (ISM New Orders), który miewa jeszcze lepsze właściwości wyprzedzające (jego majowa wartość to 42,6 pkt, niemal równa styczniowemu dołkowi).
Tradycyjnie zerknijmy, jak na tle ISM New Orders wygląda giełdowy S&P 500 (ujęty w formie 12-miesięcznych zmian).
O ile przez większość czasu zmiany S&P 500 całkiem elegancko wpisują się w trendy ISM NO (tak było np. w ostatnim roku), to ostatnio widać tu spore rozbieżności. Dynamika giełdowego indeksu zawędrowała wyraźnie wyżej niż wynikałoby z tradycyjnej korelacji z przemysłowym wskaźnikiem wyprzedzającym. Gdyby twardo i dosłownie trzymać się tej korelacji, to S&P 500 powinien być nie w okolicach zera, lecz raczej w okolicach ... -20 proc. rok do roku (!).
Albo wskaźniki ISM zepsuły się w roli barometrów koniunktury (co wydaje się mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę ich wielodekadową historię), albo tym razem rynek akcji wychodzi wyjątkowo daleko w przód w dyskontowaniu przyszłego ożywienia, albo też ... rynek akcji niebezpiecznie oderwał się od słabnących fundamentów.
W przeszłości zdarzały się już takie odchylenia. I były w ostatecznym rozrachunku korygowane np. przez spadek cen akcji (2020), lub też przez jednoczesny spadek S&P 500 i wzrost ISM NO (2012-13).
Reasumując, wydaje się, że rynek akcji w USA stał się mocno optymistyczny co do trendów w gospodarce, mimo ciągle słabych odczytów wskaźników wyprzedzających ISM. To nietypowa sytuacja.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.