Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Tym razem garść krótkoterminowych rozważań. Nasza diagnoza z II połowy sierpnia okazała się trafna. Wskazywaliśmy wtedy, że amerykański S&P 500 po przebyciu zgodnej z "planem" korekty miał duże szanse, by powrócić do trendu wzrostowego. Tak też się stało. Jednym z argumentów było zejście jednego z naszych ulubionych krótkoterminowych wskaźników nastrojów - CNN Money Fear & Greed Index - do strefy "skrajnego strachu". Od tego czasu sytuacja odwróciła się jednak o 180 stopni. W ostatnich dniach wskaźnik nie tylko zawędrował dla odmiany do strefy "skrajnej chciwości", ale na dodatek znalazł się najwyżej w swej kilkuletniej historii (CNN publikuje go od trzech lat).
Wejście na tak wysokie pułapy może, ale niekoniecznie musi zapowiadać od razu większą zadyszkę na Wall Street (na przełomie roku wskaźnik też był w strefie "chciwości", a mimo to rynek nadal rósł). Sygnały sprzedaży generowane przez wskaźnik miały mniejszą trafność, niż sygnały kupna (ostatni właśnie w sierpniu, wcześniej w listopadzie ub.r. w okolicach wyborów prezydenckich w USA). Niemniej widać, że to nie jest optymalny moment do kupowania amerykańskich walorów (i zapewne nie tylko amerykańskich) z punktu widzenia relacji zysku do ryzyka.
A skoro już o wskaźnikach nastrojów mowa, to warto też przytoczyć rezultaty najnowszego, wrześniowego sondażu Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Z deklaracji członków AAII wynika, że udział akcji/funduszy akcji w ich portfelach urósł do 68,7 proc. To odczyt w okolicach maksimów z ostatnich czterech lat. Wypada wspomnieć, że w dołku bessy na początku 2009 roku z sondażu wynikało, że inwestorzy indywidualni mieli tylko 42 proc. akcji w portfelach.
Reasumując, monitorowane przez nas wskaźniki nastrojów na Wall Street - zarówno te krótkoterminowe, jak i bardziej długoterminowe - znalazły się na wysokich poziomach. To nie musi zapowiadać od razu mocnej korekty (o bessie już nie mówiąc), ale z pewnością można sobie wyobrazić dużo lepsze momenty do kupowania akcji w USA (i nie tylko tam).