Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Mimo upływu czasu i rekordów na Wall Street WIG jest ciągle ok. 20% poniżej szczytu hossy. Postanowiliśmy sprawdzić jako to było w trakcie poprzednich równie silnych fal spadkowych: startujących ze szczytów z kwietnia 2011 roku oraz lipca 2007 r. (swoją drogą - niedawno obchodziliśmy dziewiątą rocznicę tamtego, niepobitego do tej pory rekordu wszechczasów).
Wnioski? Wygląda na to, że jak na razie WIG kroczy raczej ścieżką z lat 2011-2012 (czyli: najpierw krach, potem huśtawka nastrojów), niż tą z lat 2008-2009 (nieustanna katastrofa). Gdyby ta analogia miała się utrzymać, to byłoby jeszcze sporo przestrzeni na odrabianie strat w dalszej części roku.
Aby taki scenariusz mógł się zrealizować, konieczne byłoby spełnienie kilku warunków: (a) w gospodarce światowej nie może dojść do dalszego spowolnienia (to widoczne obecnie zostało już zdyskontowane przez inwestorów wcześniej), (b) nie może pojawić się szokujące wydarzenie na miarę upadku Lehman Brothers z 2008 r., (c) nie mogą się pojawić kolejne negatywne niespodzianki ze strony krajowych polityków.