Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Wall Street wystawiła jednoznaczną ocenę szokująco wysokim cłom wymyślonym przez prezydenta Trumpa. Wszystkie główne indeksy pogłębiły w czwartek tegoroczne minima. Najbardziej negatywnie wyróżnia się indeks małych spółek Russell 2000 (i jego odpowiednik S&P SmallCap 600), który przekroczył właśnie zwyczajowo przyjęty próg bessy - w czwartek znalazł się prawie 22 proc. poniżej szczytu. To oczywiście skutek nie tylko wojen handlowych rozpętanych przez republikańskiego przywódcę, bo benchmark małych firm negatywnie odstawał od reszty już na przełomie roku (już w styczniu znalazł się 10 proc. poniżej rekordu).
Nieopodal progu bessy jest też indeks średnich spółek (S&P MidCap 400) - w czwartek znalazł się prawie 18 proc. poniżej ubiegłorocznego szczytu.

Co historycznie zapowiadało przekroczenie progu bessy? Biorąc pod uwagę współczesny nam okres od początku lat 90-tych, w najbardziej łagodnych przypadkach Russell 2000 dno ustanawiał w przedziale 26-27 proc. poniżej szczytu - do tych najbardziej optymistycznych poziomów brakowałoby obecnie raptem kilka procent. Gorzej, gdy indeks stał w obliczu recesji (2020, 2008, 2001-02, 1991) lub jakiegoś globalnego kryzysu rynkowego (1998) - wtedy "wymiar kary" był odpowiednio większy i w najlepszym razie bessa kończyła się w okolicy -30 procent.

To, czy cła Trumpa popchną amerykańską gospodarkę w kierunku recesji, która byłaby jeszcze boleśniejsza w skutkach dla indeksów giełdowych, zależeć będzie od tego, na jakie ustępstwa pójdą USA i ich partnerzy handlowi względem wysoko zawieszonej poprzeczki. Inwestorzy bez wątpienia zadają sobie pytanie: jak bardzo negatywna musi być reakcja Wall Street, by amerykański przywódca znacząco zmienił konfrontacyjny kurs w swej polityce? Oby taka decydująca, pozytywna zmiana ("Trump put") pojawiła się, zanim do grona indeksów w bessie dołączy najważniejszy benchmark, czyli S&P 500 (na razie -12,2 proc. poniżej szczytu).
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.
