Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Podczas, gdy w USA trwa cykl podwyżek stóp procentowych, to w Europie generalnie stopy tkwią na bardzo niskich poziomach, a banki centralne z EBC na czele raczej nie palą się do ich podnoszenia. Wczoraj pojawił się jednak pierwszy ważny wyjątek - Czechy. Tamtejszy bank centralny podniósł koszt pieniądza po raz pierwszy od pięciu lat. Nawet po podwyżce główna stopa procentowa pozostaje na bardzo niskim pułapie (0,25%), ale mamy wydarzenie o dość symbolicznym charakterze, być może zwiastun nowego trendu w najbliższych latach w innych europejskich krajach.
Dlaczego ČNB (Česká národní banka) zdecydował się "wyjść przed szereg"? Obawia się dalszego wzrostu inflacji pod wpływem wzrostu płac (Czechy mają najniższe bezrobocie w UE) oraz zbyt szybkiej zwyżki cen nieruchomości.
W zrozumieniu znaczenia najnowszej decyzji istotny jest szerszy kontekst sytuacji. Pod wieloma względami gospodarka naszego południowego sąsiada różni się od polskiej mimo bliskości geograficznej. Rentowność czeskich obligacji 10-letnich nie przekracza 1% i pod tym względem bliżej im do uznawanych za ultra bezpieczne papierów niemieckich, niż do polskich (>3%). I wcale nie przeszkadza w tym fakt, że czeskie obligacje nie są skupywane przez Europejski Bank Centralny w ramach QE!
Przez inwestorów zagranicznych Czechy traktowane są jako swoista "bezpieczna przystań" w naszym regionie. W poprzednich latach ČNB musiał wręcz walczyć z napływem kapitałów z Zachodu prowadzącym do nadmiernej aprecjacji kursu korony, nie pomagały nawet skrajnie niskie stopy. Przyjął model ... szwajcarski, wydając krocie na skup euro na rynku w celu zatrzymania aprecjacji CZK. W kwietniu br. ČNB zerwał jednak z tą polityką (Szwajcarzy zrobili to już na pocz. 2015), bo ożywienie gospodarcze i perspektywa wzrostu inflacji sprawiły, że zbyt mocna korona przestała być już takim problemem. Wczorajsza podwyżka stóp to kolejny krok na drodze do zmiany polityki.
