Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Dane Ministerstwa Finansów za styczeń nie przynoszą dobrych wieści. Zadłużenie Skarbu Państwa urosło o 1,6%, do prawie 848 mld zł. Do pobicia rekordu ze stycznia 2014 r. (864 mld zł) brakuje niespełna 2%. Raczej nie powinno być z tym "problemu", biorąc pod uwagę tempo wzrostu długu - przez rok urósł o ponad 7%.
Jeśli przypomnimy, że w 2014 roku zadłużenie gwałtownie spadło na skutek "reformy" Otwartych Funduszy Emerytalnych, polegającej na nacjonalizacji posiadanych przez nie obligacji skarbowych, to teraz można podsumować, że owej jednorazowej redukcji długu wystarczyło raptem na dwa lata... (Zresztą, redukcja ta miała charakter wyłącznie księgowy, bo dług posiadany przez OFE został zamieniony na przyszłe zobowiązania ZUS wobec emerytów - tyle, że tych zobowiązań nie widać w statystykach).
Na szczęście sytuacja wygląda dużo lepiej, jeśli chodzi o relację długu do PKB (wg metodologii Eurostatu). Temu wskaźnikowi sporo brakuje zarówno do rekordu (na koniec III kw. 2015 r. wynosił 51,9% wobec rekordu na poziomie 56,8% sprzed "reformy" OFE), jak i do progu 60%, którego przekroczenie mogłoby oznaczać uruchomienie unijnej "procedury nadmiernego deficytu" (EDP). Niemniej i w takim ujęciu dług rośnie.
Tempo zbliżania się do progu 60% będzie uzależnione zasadniczo od dwóch czynników: (a) wielkości deficytu budżetowego (zarówno w tym i przyszłym roku ma być tuż poniżej maksymalnego dopuszczalnego poziomu 3% PKB), (b) tempa wzrostu PKB. Im większy deficyt i im wolniejszy wzrost PKB, tym szybszy przyrost wskaźnika dług/PKB.
Z kolei tempo wzrostu tego wskaźnika i dystans względem granicy 60% będą mieć na dłuższą metę rozmaite konsekwencje, np. mogą zdecydować o apetycie polityków na kolejną porcję aktywów OFE, czyli akcje giełdowych spółek. Na szczęście na razie sytuacja nie wymyka się spod kontroli, więc taka groźba nie wydaje się kwestią najbliższej przyszłości.
