Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Ledwie opublikowaliśmy obszerną analizę poświęconą kontrowersyjnej analogii z końcówką lat 90., a już pojawił się kolejny pretekst do sięgnięcia po historyczne ciekawostki. Jak rozpisywały się media, w poniedziałek amerykański indeks Dow Jones Industrial Average po raz dwunasty z rzędu poprawił historyczny rekord (we wtorek seria została przerwana). Tak długa seria nieprzerwanego bicia rekordów z sesji na sesję zdarzyła się na przestrzeni ostatnich 40. lat do tej pory tylko jeden raz: 20 stycznia 1987 roku.

W komentarzach zwrócono słusznie uwagę, że rok 1987 był przecież rokiem wielkiego, szokującego krachu na Wall Street.
Bliższa analiza pokazuje jednak, że mimo złowieszczego hasła "rok 1987" do czasu pojawienia się owego krachu Dow Jones zdążył zyskać jeszcze aż 30%! Gdyby ta analogia miała obowiązywać, to przed nadejściem rynkowej katastrofy czekałaby nas jeszcze ostatnia fala euforycznych zakupów.

Scenariusz z roku 1987 oznaczałby, że do szczytu pozostaje jeszcze jakieś siedem miesięcy. Co ciekawe niemal dokładnie taki sam termin wyliczyliśmy na podstawie wspomnianej analogii z latami 1999-2000 oraz innych metod.
No dobrze, ale czy Dow Jones naprawdę tym razem ma potencjał, by w ciągu nieco ponad pół roku urosnąć aż tak mocno, jak w 1987 roku? Akurat w tej kwestii jesteśmy bardzo sceptyczni. Dlaczego? Bo amerykański rynek pod względem wycen akcji jest w zupełnie innym punkcie niż wtedy.

Zauważmy, że nawet tuż przed krachem w 1987 roku (czyli już po wspomnianym 30-proc. skoku) rynek akcji był wg naszego wskaźnika na pułapach ciągle śmiesznie niskich w porównaniu z obecnymi. Ten fakt tłumaczył po pierwsze dlaczego mogło dojść do tak gwałtownego ruchu wzrostowego przed krachem, a po drugie - dlaczego ten krach był jedynie chwilowym epizodem, po którym indeksy ochoczo powróciły wkrótce do hossy.
