Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Jeszcze na początku lutego nastroje na globalnych rynkach akcji były fatalne, a wskaźniki techniczne pokazywały stan tzw. wyprzedania. Od tego czasu sporo się jednak zmieniło. Fala ocieplenia na rynkach wywindowała amerykański S&P 500 o 12% od dołka, a indeks rynków wschodzących (MSCI Emerging Markets) - aż o 20% (!). Sprawiło to, że wskaźniki, takie jak popularny oscylator RSI, zawędrowały dla odmiany do... strefy wykupienia.


Oczywiście pobyt w strefie wykupienia to jeszcze nie koniec świata, ale sprawa jest warta bliższego zbadania. Przegląd historycznych przypadków z ostatnich lat pokazuje, że stan wykupienia sygnalizowany przez RSI skutkował:
(a) w czarnym scenariuszu - rychłe odwrócenie średnioterminowego trendu na spadkowy (jak na rynkach wschodzących - dalej EM - w kwietniu 2015 r.; swoją drogą EM są najbardziej "wykupione" właśnie od tamtego czasu);
(b) w scenariuszu pośrednim - jedynie krótkoterminowe konsekwencje polegające na tym, że w którymś momencie rynki znajdą się nieco niżej niż w momencie odnotowania wykupienia, ale potem hossa zostanie wznowiona (tak zdarzało się wielokrotnie na Wall Street w latach 2013-2014);
(c) w scenariuszu optymistycznym - hossę przy jednoczesnym wychodzeniu i wchodzeniu RSI do strefy wykupienia (jak w IV-VIII 2014 r. na EM) - w takich warunkach sygnałem ostrzegawczym była dopiero powstająca przez dłuższy czas "negatywna dywergencja" (kolejne szczyty RSI były położone coraz niżej, podczas gdy lokalne górki notowań były coraz wyżej).
Jak widać próby znalezienia wspólnego mianownika na podstawie tych alternatywnych wariantów są dość karkołomne i z pewnością trudno byłoby o jednoznaczne, "twarde" stwierdzenia. Jeśli już wyciągać jakieś wnioski, to wydaje się, że z jednej strony stan wykupienia może oznaczać, że to nie jest optymalny czas na zakupy akcji, a z drugiej - nie ma też jednoznacznych przesłanek, by nagle "ogołocić" portfel z już posiadanych akcji.
