Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Na przestrzeni ubiegłego roku regularnie pocieszaliśmy, pokazując, że uporczywemu spadkowi cen obligacji stałokuponowych towarzyszył proporcjonalny wzrost ich przyszłej rentowności. Inwestorzy, którzy kupowali coraz bardziej rentowne papiery, doczekali się w końcu nagrody. Już w końcówce 2022 indeks TBSP, gromadzący skarbówki o stałym oprocentowaniu (i tzw. zerokuponowe), zaczął dynamicznie odbijać od dna, zaś w pierwszych dniach nowego roku sforsował lokalną górkę z sierpnia ub.r. (to była pierwsza próba zmiany trendu) i wystrzelił do poziomu najwyższego od 10 miesięcy. Z takim sygnałem jeszcze nie mieliśmy do czynienia w trakcie bessy zapoczątkowanej w 2021 roku.
Wzrost cen obligacji wiąże się dla odmiany ze spadkiem ich przyszłej rentowności (yield). Nie ma wątpliwości, że pod tym względem obligacje nie są już tak atrakcyjnie wycenione jak jeszcze na jesieni ub.r., gdy rentowność przykładowych papierów 10-letnich zahaczyła nawet o 9% (w skali roku). W ostatnich dniach znalazła się w okolicy 6%. Ale to i tak ciągle poziom sporo wyższy niż na początku 2022 roku.
Oczywiście po tak dynamicznym ruchu TBSP w górę istnieje możliwość korekty w drugą stronę, tym bardziej że skala odbicia od dna osiągnęła już przeszło 13%, co oznacza, że indeks odrobił w szybkim tempie mniej więcej połowę strat z czasu bessy (zmniejszyły się z prawie -22% do -11%).
Na dłuższą metę można zakładać, że z czasem gwałtowna zmienność na rynku obligacji powinna ustąpić miejsca spokojniejszym i stabilniejszym stopom zwrotu, które notowano przez wiele lat (2007-2020) aż do "szoku" związanego z wystrzałem inflacji i stóp procentowych.
Reasumując, po rekordowo trudnym okresie doczekaliśmy się wreszcie zmiany trendu na rynku polskich obligacji.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.
