Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Jednym z ważniejszych sygnałów rynkowych ostatnich tygodni jest załamanie cen tzw. metali przemysłowych. Przykładowo notowania miedzi, zwanej niekiedy "profesorem ekonomii" ze względu na wrażliwość na koniunkturę gospodarczą, spadły o ponad 20 proc. od szczytu.
Gdyby indeks cen metali przemysłowych zakończył czerwiec na obecnym poziomie, oznaczałoby to, że znalazł się najniżej od 15 miesięcy.
Jak to interpretować? Zapewne jako sygnał, że akcent na rynku metali przesuwa się z nierównowagi między rozpędzonym globalnym popytem a kulejącą po pandemii podażą, w kierunku obaw przed mocnym schłodzeniem popytu. Wszystko to wpisuje się w przewijający się regularnie na naszych łamach wątek postępującego, cyklicznego spowolnienia gospodarek, sygnalizowanego przez wskaźniki takie jak PMI. Jeśli wierzyć opisywanym przez nas zależnościom (np. tutaj, tutaj i tutaj) na tym jeszcze nie koniec.
Gwałtowny zwrot na rynku metali może mieć też jednak pozytywne konsekwencje w postaci zmniejszenia presji inflacyjnej (najpierw jeśli chodzi o koszty producentów, potem o ceny dóbr finalnych).
Reasumując, ceny metali przemysłowych, które wcześniej niechętnie chciały zagłosować za globalnym spowolnieniem gospodarczym (zapewne ze względu na kwestie związane z ograniczeniami podażowymi, również po wybuchu wojny w Ukrainie), w końcu zmieniły jednak zdanie i w ostatnich tygodniach zabrały się za dyskontowanie scenariusza globalnego schładzania koniunktury.
Tomasz Hońdo, Quercus TFI
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.