Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Po raz kolejny w tym roku powraca temat tzw. szerokości (ang. breadth) hossy na Wall Street. O ile jeszcze w lipcu wydawać się mogło, że tzw. szeroki rynek akcji zaczyna wreszcie podążać w górę, w ślad za rosnącymi dynamicznie (na fali nadziei związanych z rozwojem sztucznej inteligencji) kursami technologicznych gigantów, to od sierpnia rozwój wydarzeń znów okazuje się rozczarowaniem. Podczas gdy technologiczny Nasdaq-100 jest ok. 40 proc. na plusie od początku roku, a - będący również pod dużym wpływem spółek z tej grupy - S&P 500 jest 16 proc. na plusie, to wersja tego drugiego indeksu, w której każda spółka ma identyczną wagę - czyli S&P 500 Equal Weighted Index - jest zaledwie ok. 4 proc. nad kreską. Ten ostatni indeks nie jest zdominowany przez garstkę największych korporacji i przez to lepiej oddaje sytuację na tzw. szerokim rynku.
![Rys1](/sites/default/files/inline-images/rys1_201.png)
Ciekawe, że podczas gdy przez większość ubiegłego roku szeroki rynek "trzymał się" wyraźnie lepiej niż indeksy zdominowane przez technologiczne giganty, to przez niemal cały bieżący rok wygląda to dokładnie odwrotnie. W trakcie ubiegłego tygodnia współczynnik tzw. siły relatywnej S&P 500 EW względem "zwykłego" S&P 500 (czyli po prostu iloraz wartości tych indeksów) znalazł się najniżej od ... jesieni 2020.
![Rys2](/sites/default/files/inline-images/rys2_184.png)
Można powiedzieć, że na Wall Street mamy więc w tym roku dwa różne "światy". Jeden, wąski, zdominowany przez technologiczne giganty i motyw "AI", jest bardzo optymistyczny co do przyszłości. Drugi, szeroki, po niezbyt udanej próbie ocieplenia, pozostaje z kolei w stagnacji (czyżby pod wpływem np. wysokich stóp procentowych i obaw przed recesją?). Przydałoby się, żeby ten drugi świat w końcu się ożywił - dopiero wtedy hossa na Wall Street nabrałaby bardziej solidarnego charakteru.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.