Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Cotygodniowe badanie amerykańskiej firmy Investors Intelligence, od lat oceniającej nastawienie rynkowe autorów tzw. newsletterów inwestycyjnych, to jeden z najlepszych wskaźników nastrojów na Wall Street. W trakcie ostatnich ataków paniki pisaliśmy o wynikającym z tego sondażu załamaniu "sentymentu" - i te sygnały okazywały się trafne jako zapowiedź ocieplenia.
Zwracaliśmy uwagę, że odsetek "byków" (optymistów) dwukrotnie runął do poziomów porównywalnych z sytuacją z jesieni 2008 r. (po upadku Lehman Brothers), zaś odsetek "niedźwiedzi" zawędrował na pułapy poprzednio notowane po krachu w 2011 roku.

Oczywiście ostatnie mocne odreagowanie i zaskakujący dla wielu pesymistów powrót S&P 500 powyżej 2000 pkt. nie mogły pozostać bez wpływu na nastroje rynkowe. Odsetek byków wyraźnie urósł. O ile w lutowym dołku wynosił niespełna 25%, to wg najnowszego odczytu z tego tygodnia podskoczył do 44%.
Zła wiadomość jest taka, że przy niewiele wyższym poziomie optymizmu (47%) załamała się fala ożywienia na jesieni ub.r. (która nastąpiła po pierwszym z dwóch ostatnich tąpnięć). Oczywiście do powtórki takiego scenariusza nie musi dojść - pod warunkiem, że nie powrócą obawy przed recesją w USA i "twardym lądowaniem" w Chinach. Na dłuższą metę poziom optymizmu rynkowego nie jest na szczęście jeszcze bardzo wysoki. Za taki na przestrzeni lat uznać można było odsetek byków w przedziale ok. 55-63%.
Co ciekawe, niemal identyczne wnioski płyną z wykresu innego sprawdzonego, choć mało znanego, wskaźnika publikowanego przez stowarzyszenie NAAIM, przeprowadzającego sondaż wśród swych członków-zarządzających stosujących aktywną alokację (potrafiących błyskawicznie zmieniać udział akcji w portfelu).

Reasumując, na Wall Street nastroje wyraźnie się poprawiły, a to oznacza, że potencjał do odreagowania po spadkach został w jakimś stopniu już zrealizowany. Na szczęście wskaźniki nastrojów nie są jeszcze na niebezpiecznie wysokich poziomach.
