Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
O ile korekta spadkowa rozgrywająca się w ostatnich tygodniach dla niektórych rynków okazuje się bolesna, to w przypadku amerykańskiej giełdy jest to - przynajmniej na razie - typowa "zadyszka" w trakcie wspinaczki. Na tym etapie trudno byłoby założyć, że indeks S&P 500 na dobre zboczył ze ścieżki, o której pisaliśmy dwa tygodnie temu, po której przebiegały średnio podobne odreagowania w latach 2011, 1998, 1990.
Relatywną odporność Wall Street można tłumaczyć rozmaitymi bieżącymi czynnikami (względna siła gospodarki USA), ale warto też przypomnieć długoterminowy kontekst, na który już wielokrotnie w ostatnich latach zwracaliśmy uwagę. Amerykańskie akcje pozostają liderem obecnej, liczącej sobie ponad 10 lat hossy. Współczynnik siły relatywnej akcji z Wall Street względem reszty świata jest znów w okolicach szczytów.
Oczywiście zgodnie z panującą na rynkach zasadą "coś za coś", można się spodziewać że w którymś momencie amerykańskie walory odpokutują ten długotrwały okres relatywnej siły, podobnie jak miało to miejsce w latach 2002-2007, gdy Wall Street pozostawała w tyle, odpokutowując ekscesy z czasów bańki internetowej końca lat 90. Ale to najwyraźniej scenariusz na dalszą przyszłość...
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.