Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Rynek ropy naftowej to dobry przykład tego, jak powszechne oczekiwania rynkowe spotykają się z rozczarowaniem. Jak szeroko informowaliśmy, w styczniu-lutym traderzy zbudowali ogromne, rekordowe pozycje na rynku kontraktów na ropę odzwierciedlające powszechne przekonanie, że surowiec ten "musi" nieuchronnie drożeć. Choćby ze względu na porozumienie krajów OPEC odnośnie ograniczenia wydobycia.
Surowiec zrobił jednak psikusa i zamiast drożeć, zaczął tanieć. I to w takim stopniu, że jego notowania przebiły dolną linię tzw. formacji trójkąta wybiegającą z dołka ze stycznia 2016.

Sprawa jest o tyle godna uwagi, że w przeszłości wybicia z podobnych formacji zwiastowały trwalszą zmianę trendu na spadkowy. Zauważmy też, że podobnie jak obecnie takie sygnały pojawiały się po odnotowaniu ogromnych pozycji spekulacyjnych, więc również wtedy można było mówić o sporym zaskoczeniu dla traderów. Gdyby historyczne scenariusze miały się faktycznie powtórzyć, to należałoby oczekiwać stopniowej ucieczki "byków" z tego rynku aż do momentu, gdy pozycje skurczą się do poziomów najniższych od wielu miesięcy. Ten proces ewidentnie już trwa.
Spójrzmy jeszcze na wykres w powiększeniu. Notowania balansują na granicy 50 USD za baryłkę, a najbliższy ważny techniczny poziom wsparcia to ok. 45 USD za baryłkę.

A co z fundamentami? Czynnikiem równoważącym rynek mogą być starania krajów OPEC o ograniczenie wydobycia. Z drugiej strony są one częściowo niwelowane przez wzrost produkcji łupkowej w USA. Z naszych wyliczeń na podstawie danych Baker Hughes wynika, że od dołka na rynku ropy liczba aktywnych odwiertów podwoiła się (!), zaś poziom zapasów surowca w USA jak gdyby nigdy nic bije rekordy.

Reasumując, rozpoczęty w I kw. 2016 trend wzrostowy na rynku ropy naftowej przeżywa ciężkie chwile.
