Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Swojego czasu, jeszcze wtedy, gdy indeksy na GPW pogłębiały dołki, pisaliśmy o "supercyklu" słabości względem rynków rozwiniętych, z USA na czele. Chodziło o to, że wskaźniki tzw. siły relatywnej uporczywie podążały w dół.
Ostatnio jednak wraz z falą dynamicznej hossy na warszawskim parkiecie coś pod tym względem zaczęło wyraźnie zmieniać się in plus.

Wskaźnik siły relatywnej WIG względem głównego amerykańskiego indeksu wybił się górą z formacji spadkowego "klina", w jakiej tkwił przez sześć lat!
Można postawić trafny zarzut, że te indeksy są nieporównywalne, bo WIG jest indeksem dochodowym (uwzględnia dywidendy), zaś S&P500 w podstawowej wersji - nie. Ale obraz sytuacji nie zmienia się zasadniczo, jeśli pod uwagę weźmiemy (niedochodowy) WIG20.

Jak widać wskaźnik siły relatywnej WIG20/S&P500 odbił się z poziomu wieloletniego minimum. Dystans dzielący ten wskaźnik od historycznych szczytów cyklu (2007, 1997) jest ciągle ogromny, co pokazuje, że na dłuższą metę akcje na GPW mają sporo zaległości do nadrobienia. Istnieje rzecz jasna szereg warunków do spełnienia, by ta tendencja została podtrzymana (m.in. korzystna koniunktura zarówno w krajowej, jak i globalnej gospodarce; brak znaczącego umocnienia dolara względem innych walut). Przestrzegamy jednocześnie przed wyciąganiem krótkoterminowych wniosków na tej podstawie. "Poszarpany" kształt powyższych wykresów pokazuje, że na krótką metę możliwe są wzloty i upadki, nawet jeśli długoterminowy trend faktycznie zmienił kierunek na wzrostowy.
