Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Miesiąc po rozpoczęciu inwazji putinowskiego reżimu na Ukrainę notowania akcji na warszawskiej giełdzie nie tylko nie są poniżej poziomów z 24 lutego, gdy w skrajnym momencie WIG znalazł się 27% poniżej ubiegłorocznego szczytu hossy, ale przeżyły nawet pokaźne odreagowanie. Od najniższego punktu z 24 lutego do wczorajszego dziennego maksimum giełdowy benchmark zyskał ok. 19%.
Można się oczywiście zastanawiać czy podczas gdy miesiąc temu WIG ewidentnie przereagował w dół w reakcji na wybuch wojny, to teraz przypadkiem nie jest tak, że przereagowuje nadmiernie w górę? O ile inwazja nie przyniosła (odpukać!) tak katastrofalnych skutków gospodarczych jak można było sobie w pierwszej chwili wyobrażać, to jednak wojna trwa, co nie pozostanie bez wpływu na PKB i inflację w Polsce - a tymczasem WIG zawędrował już sporo powyżej poziomu sprzed rozpoczęcia agresji.
Czytaj też: Obecna sytuacja versus historyczne ścieżki
Ale może te wątpliwości okażą się nieuzasadnione? Sprawdzianem trwałości poprawy nastrojów będzie zmierzenie się WIG-u z widoczną na wykresie linią tzw. oporu (w okolicy 65600-65700 pkt.), wyznaczoną przez serię lokalnych dołków począwszy od listopada ub.r. do stycznia br.
Reasumując, w ciągu miesiąca od rozpoczęcia rosyjskiej agresji giełdowe wahadło przechyliło się od paniki do mocnego odreagowania, które zaraz może natknąć się na pierwszą kluczową techniczną barierę.
Tomasz Hońdo, Quercus TFI
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.