Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Analizując miesiąc temu dane z amerykańskiego rynku pracy doszliśmy do wniosku, że nie upoważniały one do mówienia o tym, że gospodarka USA już jest w recesji (a taka teza zyskiwała wtedy na popularności), aczkolwiek rynek pracy dotarł do niebezpiecznego punktu, w którym można zastanawiać się nad potencjalną, nadciągającą recesją. Najnowsze dane za sierpień pokazują z kolei, że stopa bezrobocia, rosnąc z 3,5% do 3,7% - czyli poziomu najwyższego od sześciu miesięcy - wykonała pierwszy, na razie mały kroczek z fazy ekspansji w kierunku fazy recesji. To jeszcze nie jest wystarczająco wiarygodny statystycznie sygnał rozpoczęcia kurczenia się gospodarki, ale jeśli za tym odczytem pójdą kolejne takie w następnych miesiącach, zmiana tendencji na rynku pracy stanie się tematem numer jeden.
Z jednej strony dobra wiadomość jest taka, że nic nie wskazuje na to, by bezrobocie miało "eksplodować" w sposób znany z poprzedniej recesji, z 2020 roku, kiedy to doszło do pandemicznego lockdown'u gospodarek, czemu towarzyszył gwałtowny (aczkolwiek krótkotrwały) krach na Wall Street.
Z drugiej strony jeszcze wcześniejsze dwie recesje (2008-09, 2000-01) nie były z pewnością tak spektakularne pod względem tempa rozwoju wydarzeń, ale jednak przyniosły mocny wzrost bezrobocia - tyle że odbywał się on stopniowo, był rozłożony w czasie. A ze wzrostem bezrobocia wiązały się dwie równie długotrwałe bessy na Wall Street.
Reasumując, drgnięcie stopy bezrobocia w USA w górę, do poziomu najwyższego od pół roku, to z jednej strony jeszcze za mało, by mówić o rozpoczęciu recesji (trzymajmy kciuki, by kolejne miesiące nie przyniosły dalszego wzrostu bezrobocia), a z drugiej już wystarczająco dużo, by taki scenariusz coraz poważniej brać pod uwagę.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.
