Indeksy małych amerykańskich spółek w tym roku biernie przyglądają się hossie. Czy to zapowiedź kłopotów dla całego rynku czy jedynie chwilowa zadyszka?
Zapraszamy do zapisania się na NEWSLETTER
Jednym z najbardziej zauważalnych zjawisk na Wall Street w tym roku jest relatywna słabość małych spółek. O ile grupujący tuzy indeks S&P 500 konsekwentnie wspina się na coraz wyższe, rekordowe poziomy, to uznawany za benchmark dla małych spółek Russell 2000 tkwi w miejscu. Od początku roku jest w trendzie bocznym.
Rys. 1. Russell 2000
Źródło: Yahoo Finance
Takie długie okresy stabilizacji często poprzedzają silne i szybkie ruchy notowań. Pytanie jednak w którą stronę? W wersji pesymistycznej mamy do czynienia z tzw. fazą dystrybucji akcji, co w żargonie analityków technicznych oznacza okres przejściowy między trendem wzrostowym i spadkowym. Sygnałem do realizacji takiego scenariusza byłoby wedle tej wizji przebicie poziomu ok. 1,1 tys. pkt., który stanowi dolną granicę trendu bocznego.
Mocniejsza korekta na Wall Street nie byłaby zaskoczeniem w świetle faktów takich jak relatywnie wysokie wyceny akcji, umocnienie dolara (pogarszające wyniki eksporterów), rychły koniec QE3 i perspektywa podwyżek stóp procentowych w przyszłym roku.
Póki co jednak taki scenariusz wcale nie jest przesądzony, a rynek potrafi sprawiać niespodzianki. Najlepszy tego przykład mieliśmy ostatnio na naszym „podwórku”. Sytuacja na wykresie mWIG40 bardzo przypominała to co teraz widzimy w przypadku amerykańskiego Russell 2000. Kiedy już można było nabrać przekonania o nadchodzącej bessie, dosłownie w ostatniej chwili sytuacja odwróciła się o 180 stopni i mWIG40 zamiast wybić się dołem, wyszedł górą z trendu bocznego…
Rys. 2. Indeks mWIG40
Reasumując, według niedźwiedzi przedłużająca się stabilizacja notowań małych spółek w USA to zapowiedź kłopotów także dla głównych indeksów. Rynek potrafi jednak zaskakiwać, co pokazują ostatnie wydarzenia na naszym rodzimym parkiecie.