Chcesz być na bieżąco? Zapisz się na NEWSLETTER
10,9% - o tyle spadł amerykański S&P 500 w ciągu pięciu ostatnich sesji. Jeśli spojrzymy na historię, to okaże się, że jest to sytuacja dość rzadko spotykana.

Z reguły taka skala przeceny była charakterystyczna dla finałowych etapów fal spadkowych (ale niekoniecznie całej bessy). Pozbierajmy te historyczne przypadki w jedną całość.

Już na pierwszy rzut oka widać, że spośród siedmiu historycznych ścieżek sześć tworzy w miarę jednolitą "masę", natomiast jedna wyraźnie odstaje w dół od tej "normy" - jest to przypadek z jesieni 2008 roku, który można zakwalifikować jako zdecydowanie wyjątkowy (panika po upadku Lehman Brothers i obawy przed globalną recesją wywołaną przez zamrożenie rynków pożyczek).
Spróbujmy jeszcze uśrednić te historyczne ścieżki.

Konkluzja jest prosta: jeśli założyć, że obecnie nie mamy do czynienia z okolicznościami ekonomicznymi tak dramatycznymi jak po upadku Lehman Brothers (na razie nic na to nie wskazuje), to należałoby oczekiwać stopniowego odreagowania spadków (w tempie wolniejszym niż ostatnia przecena) trwającego jakieś cztery tygodnie, potem ponownego pogorszenia nastrojów i dopiero w trzeciej fazie - dalszego odrabiania strat. Przynajmniej takie wnioski płyną z uśrednienia historycznych ścieżek.
Na koniec jeszcze spojrzenie przez pryzmat analizy technicznej. S&P 500 dotarł do ważnego poziomu wsparcia leżącego na wysokości dołka jednorazowej korekty z jesieni ub.r.

Wsparcie to szansa na odreagowanie w myśl powyższych rozważań. Jego przebicie zaś mogłoby sprzyjać dalszej wyprzedaży (można domniemywać, że na tym poziomie umieszczono liczne zlecenia "stop-loss").
