Tomasz Hońdo | |
Starszy Analityk Quercus TFI S.A. | |
tomasz.hondo@quercustfi.pl |
Do tej pory w naszym cyklu poświęconym wskaźnikom nastrojów rynkowych („sentymentu”) zaprezentowaliśmy trzy grupy indykatorów:
- „indeks strachu” VIX, który wyraża oczekiwania inwestorów odczytane wprost z notowań na rynku opcji.
Warto dodać do tego zestawu jeszcze jedną grupę wskaźników, które nie są co prawda uznawane za klasyczne barometry nastrojów, ale de facto pełnią taką samą rolę. Chodzi o wskaźniki zaczerpnięte z analizy technicznej, zwane zbiorczo oscylatorami.
Jeśli popatrzymy na wykresy omówionych już wcześniej wskaźników takich jak odsetek byków w ankietach, to łatwo zauważyć, że poruszają się one na przemian w dół i w górę w określonych przedziałach. Dokładnie taką samą cechę mają oscylatory techniczne – zwykle przedział ich wahań jest sztywno ustalony, co ułatwia interpretację.
To co odróżnia oscylatory od klasycznych wskaźników nastroju, to dane, na jakich bazują. Są one obliczane bezpośrednio na podstawie notowań akcji lub indeksów i wyrażają pewne zależności związane z tempem wzrostu/spadku kursów.
Spośród obszernej gamy oscylatorów wybraliśmy dla przykładu jeden z najbardziej popularnych: RSI (inne popularne indykatory to np. oscylator stochastyczny, CCI, %R). Nie będziemy w tym miejscu dogłębnie analizować znaczenia nazwy (Relative Strength Index – dosł. indeks siły relatywnej), historii (RSI powstał jeszcze w latach 70., a jego twórcą był mocno zasłużony dla analizy technicznej Welles Wilder), ani sposobu obliczania tego wskaźnika (pod uwagę brana jest m.in. liczba sesji wzrostowych i spadkowych w danym okresie oraz tempo wzrostu/spadku). Odczyty RSI dostępne są standardowo w różnorodnych (także bezpłatnych) programach do analizy technicznej. Domyślnie wskaźnik generowany jest na podstawie danych z 14 jednostek czasowych (np. sesji/tygodni/miesięcy).
No dobrze, po tym wstępie czas na kwestię najważniejszą: sposób interpretacji. RSI porusza się w sztywnym przedziale 0-100 pkt. Wartości powyżej 70 pkt. to tzw. strefa wykupienia, zaś wartości poniżej 30 pkt. to strefa wyprzedania. Ta informacja jest kluczowa – kiedy wskaźnik rośnie powyżej 70 pkt., można mówić, że koniunktura na giełdzie grozi przegrzaniem. Kiedy zaś spada poniżej 30 pkt., jest to sygnał nadmiernego schłodzenia nastrojów. Taki sposób interpretacji jest spójny z analizą wspomnianych wcześniej klasycznych wskaźników nastrojów.
Tyle teorii, czas sprawdzić, na ile sprawdza się ona w praktyce. Przyjrzyjmy się wykresowi RSI dla indeksu WIG. Zacznijmy od standardowego wykresu sporządzonego na podstawie danych z każdej sesji.
Rys. WIG (góra) i RSI (dół) – dane dzienne
Jakie wnioski płyną z analizy wykresu? Zacznijmy od sprawdzenia co działo się z WIG po tym, jak RSI znalazł się w strefie wykupienia. Niemal we wszystkich przypadkach widocznych na wykresie potencjał do dalszych zwyżek był już na wyczerpaniu, po czym wkrótce przez rynek przechodziła silna korekta spadkowa (tylko w jednym przypadku korekta miała płaski przebieg). Teraz dla odmiany sprawdźmy co działo się po tym, jak RSI spadł do strefy wyprzedania. Jak pokazuje wykres, sytuacja taka była praktycznie zawsze w badanym okresie dobrą okazją do kupowania przecenionych akcji przed nadchodzącą poprawą nastrojów.
Wychodzi więc na to, że RSI jest niemal idealną wskazówką co do tego, kiedy agresywnie kupować akcje, a kiedy warto się ich pozbywać. Pewien problem polega jednak na tym, że w ostatnich trzech latach koniunktura na GPW jest trochę nietypowa w porównaniu np. z latami 2003-2009. Gdybyśmy cofnęli się pamięcią właśnie do tamtego okresu, to okazałoby się, że wówczas użyteczność RSI nie była tak bliska ideału. W trakcie bezprecedensowej hossy z lat 2003-2007 wskaźnik potrafił uporczywie długo przebywać w strefie wykupienia (czyli sprzedaż akcji na podstawie takich sygnałów była zdecydowanie przedwczesna). Z kolei w trakcie bessy w 2008 r. spadek do strefy wyprzedania niekoniecznie oznaczał okazje do kupowania akcji, bo kursy potem nadal leciały na łeb na szyję. Tylko w pewnym stopniu rozwiązaniem tego problemu było przerzucenie się z RSI liczonego na podstawie danych dziennych na wskaźnik liczony na podstawie danych tygodniowych.
W tym kontekście można dojść do wniosku, że użyteczność RSI będzie uzależniona od tego czy WIG będzie nadal podążał dość chwiejną ścieżką podobną do tej z ostatnich trzech lat, czy w którymś momencie narodzi się wreszcie bardziej zdecydowany trend. Gdyby założyć, że RSI będzie nadal sprawdzał się tak dobrze, jak w ostatnich trzech latach, to należałoby postępować według takiej reguły:
- gdy RSI wkracza do strefy wykupienia: sprzedawaj akcje wbrew powszechnemu optymizmowi;
- gdy wskaźnik wkracza do strefy wyprzedania: kupuj akcje wbrew powszechnemu pesymizmowi.
Z kolei przy założeniu, że w którymś momencie RSI straci nieco ze swej trafności na skutek pojawienia się silnego i trwałego trendu, można by zaproponować nieco złagodzoną wersję reguły postępowania:
- gdy RSI wkracza do strefy wykupienia: wstrzymaj się z zakupami akcji do czasu prawdopodobnej korekty spadkowej;
- gdy wskaźnik wkracza do strefy wyprzedania: na sprzedaż akcji jest prawdopodobnie już za późno, a jednocześnie warto rozważyć akumulowanie walorów (pod warunkiem, że na podstawie np. analizy fundamentalnej nie zakładamy, że trwa i trwać będzie długotrwała bessa).
Reasumując, RSI nie jest łatwą w obsłudze maszynką do zarabiania pieniędzy, choć wydarzenia z ostatnich trzech lat pokazują, że warto spoglądać na wykres tego wskaźnika przy podejmowaniu decyzji o tym czy (nie) kupować lub (nie) sprzedawać akcje.
Zachęcamy do zapisania się na NEWSLETTER, w którym regularnie powiadamiamy o najnowszych artykułach na qnews.pl. Wyłącznie dla osób zapisanych na NEWSLETTER: comiesięczny przegląd inspirujących wykresów.