Trendy wzrostowe na giełdach Europy Zachodniej doprowadziły do wyraźnego wywindowania wskaźników wyceny.
Na najważniejszych rynkach wskaźniki P/E (bazujące na zyskach spółek prognozowanych na najbliższe 12 miesięcy) znalazły się na poziomach najwyższych od mniej więcej czterech lat (a w niektórych przypadkach jeszcze wyżej). P/E dla niemieckiego DAX-a przekroczył pułap 12x i jest najwyżej od przełomu lat 2009/2010. Podobnie jest na włoskiej giełdzie. Francuski P/E (prawie 13x) sięga lokalnego szczytu z drugiej połowy 2009 r., zaś hiszpański wskaźnik (13,9) tak wysoko był poprzednio jeszcze w latach 2006-2007.
Wszystko to skłania do zastanowienia. W takiej sytuacji nie sposób mówić o okazyjnych wycenach. Wystarczy dla porównania wspomnieć, że w cyklicznych dołkach (przełom lat 2008/2009, lata 2011-2012) europejskie akcje można było za sprawą obaw przed rozpadem strefy euro kupić za 6-7-krotność prognozowanych zysków. W ciągu nieco ponad roku dokonał się ogromny skok, który w porównaniu z tamtymi poziomami radykalnie zmniejszył atrakcyjność wycen. To skłania z pewnością do ostrożności.
Z drugiej strony nie ma historycznych dowodów na to, że wyceny na obecnych poziomach to gwarancja natychmiastowego końca hossy na Zachodzie. Przykładowo w latach 2009-2011 od czasu odnotowania wskaźników P/E na obecnych pułapach musiało minąć ponad półtora roku, zanim indeksy przestały rosnąć a następnie pogrążyły się w chaosie w lecie 2011 r. Podobnie było w latach 2005-2007. Wtedy np. niemiecki P/E został wywindowany jeszcze wyraźnie wyżej niż obecnie (do blisko 14x).
Reasumując, relatywnie wysokie wskaźniki P/E można interpretować jako wyraz nadziei rynku na coraz szybszy wzrost zysków spółek w kolejnych kwartałach. Hossa będzie trwała pod warunkiem, że nie pojawią się poważne przeszkody na drodze do realizacji tych nadziei.
Tomasz Hońdo, tomasz.hondo@qtfi.pl
Zachęcamy do zapisania się na NEWSLETTER. Wyłącznie dla subskrybentów: comiesięczny przegląd wykresów z giełdy i gospodarki.