Niestrudzona wspinaczka WIG-u sprawiła, że spośród czterech historycznych przypadków, z którymi porównywaliśmy kilka tygodni temu obecną sytuację, w wyniku naturalnej eliminacji pozostał już tylko jeden - rok 2017, czyli notabene pierwszy rok poprzedniej kadencji prezydenta Trumpa. To właśnie tylko z tym przypadkiem porównywalne jest tegoroczne tempo zwyżki krajowego indeksu.

Gdyby nadal trzymać się tej analogii, należałoby spodziewać się pewnego wyhamowania tempa zwyżki lub też większej zmienności w nadchodzących tygodniach, ale aż do okolic września rok powinien być udany. Jednocześnie warto zwrócić uwagę, że po analogicznej (ponad 16-proc.) zwyżce w 2017 roku WIG skonsumował wtedy już ponad połowę całego maksymalnego potencjału wzrostowego przypadającego na cały rok (maksymalnie 28 proc. do jesiennego szczytu).
Przypomnijmy, że rok 2017 stał pod znakiem:
- systematycznego osłabiania się dolara (z którym polskie akcje są odwrotnie skorelowane) - obecnie też to obserwujemy
- hossy na giełdach europejskich - również ostatnio WIG wspina się równolegle do paneuropejskiego STOXX 600
- systematycznego przyspieszenia gospodarek strefy euro (to właśnie ten czynnik osłabiał dolara względem euro) - to na razie stoi pod znakiem zapytania (aczkolwiek np. koniec wojny w Ukrainie mógłby okazać się mocnym pozytywnym impulsem).
Kolejny, 2018 rok, był już w zasadzie odwróceniem tych pozytywnych tendencji o 180 stopni, ale to już inna historia. Na razie obserwujemy jeden z najbardziej optymistycznych początków roku na GPW w historii.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.