Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Przez większość tego roku scenariusz rozgrywający się na rynkach można było podsumować jako "America First", zgodnie z wyborczym sloganem prezydenta Trumpa. Indeks S&P 500 zachowywał się wyraźnie mocniej niż reszta świata, umacniał się dolar. U podstaw tego "amerykocentryzmu" leżała kombinacja różnych czynników, które podsumowujemy poniżej. Przynajmniej niektóre z nich zaczynają jednak stopniowo słabnąć.
Efekty tych zjawisk już teraz zaczynają być widoczne. Powszechnej uwadze raczej umknął fakt, że współczynnik siły relatywnej indeksu rynków wschodzących (emerging markets) względem amerykańskiego S&P 500 dołek osiągnął jeszcze na początku października. I od tej pory to emerging markets dla odmiany okazują się silniejsze.
Czytaj też: WIG20 już nie taki słaby
Oczywiście w scenariuszu ewentualnej kolejnej fali wyprzedaży na Wall Street również i rynki wschodzące nie ustrzegłyby się przed turbulencjami, niemniej może mamy jakiś pierwszy nieśmiały sygnał, jeśli chodzi o nadchodzący rok? Przypomnijmy, że rynki wschodzące (i nie tylko one, także np. zachodnioeuropejskie) dały pokaz siły przez większość ubiegłego (2017) roku.
Niniejsza analiza ma wyłącznie charakter edukacyjny i nie powinna być traktowana jako rekomendacja inwestycyjna lub informacja sugerująca określoną strategię inwestycyjną.