Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Analitycy J.P. Morgan (JPM) wzięli pod lupę dane z rynku złota. Po pierwsze przypominają, że jedną z dwóch sił popytowych są obecnie banki centralne - ich zakupy okazały się w ub.r. największe od co najmniej kilkunastu lat. Na przestrzeni ub.r. pisaliśmy kilkakrotnie o tym, że najwięcej złota gromadzą banki centralne Chin oraz Rosji w związku z napięciami geopolitycznymi.
Druga siła popytowa to inwestorzy indywidualni. Na skutek ich wpłat zasoby złota w funduszach ETF zbliżyły się do rekordu.
Już na początku grudnia na podstawie niemal identycznego wykresu zastanawialiśmy się czy jest to oznaka nadmiernej euforii, tak jak to było w roku 2012. Teraz podobne pytanie zadał sobie też JPM.
Zdaniem analityków banku to jeszcze nie jest kulminacja popytu ze strony inwestorów indywidualnych. I podają wyliczenia, które rzucają nowe światło na sprawę.
Po pierwsze szacowana zagregowana alokacja inwestorów indywidualnych w złoto jest nadal niska z historycznego punktu widzenia. Wartość środków zgromadzonych w funduszach ETF inwestujących w szlachetny metal mimo niemal rekordowych poziomów i tak jest ciągle sporo niższa od rekordu w ujęciu relatywnym, czyli w porównaniu ze środkami zgromadzonymi we wszystkich innych funduszach, czyli np. akcji, obligacji czy też pieniężnych.
Oczywiście klienci indywidualni ekspozycję na złoto mają nie tylko za pomocą funduszy ETF, ale też bezpośrednio w fizycznej formie (sztabki, monety). Ale i po uwzględnieniu tego faktu z szacunków JPM wynika, że alokacja jest relatywnie niska z historycznego punktu widzenia.
"Wszystko to sugeruje, że inwestorzy indywidualni mają mnóstwo miejsca do zwiększania swojej alokacji w złoto poprzez kupno ETF-ów, sztabek lub monet czy też poprzez zaakceptowanie wyższych cen złota" - optymistycznie konkluduje J.P. Morgan.
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.