Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Jednym z największych zaskoczeń tego roku jest fakt, że rynki akcji zachowują się dużo lepiej, niż wynikałoby z zachowania renomowanego wskaźnika wyprzedzającego koniunktury gospodarczej Conference Board (LEI, US Leading Economic Indicator).
Historyczna reguła była bardzo prosta - dużym spadkom LEI towarzyszyła najczęściej bessa na Wall Street. Tymczasem w tym roku S&P 500 stopniowo odrabia straty i jest coraz bliżej rekordu wszech czasów, mimo że LEI przeżywa najdłuższą od globalnego kryzysu finansowego falę spadkową. W październiku znalazł się najniżej od ... 41 miesięcy.
Konstrukcja LEI oparta jest na dziesięciu komponentach, z których 3 pochodzą z rynków finansowych, a pozostałe 7 dotyczy gospodarki.
Jeżeli już szukać jakichkolwiek pozytywów w zachowaniu LEI, to pocieszające jest, że jego 12-miesięczna zmiana zaczęła wreszcie nieśmiało odbijać od dna. W październiku podniosła się do poziomu najwyższego od lipca, aczkolwiek pozostaje głęboko ujemna. Mimo jednoczesnego październikowego skorygowania się 12-miesięcznej zmiany S&P 500, cały czas widać niespotykany rozdźwięk między tym giełdowym indeksem, a wskaźnikiem Conference Board.
Jak to wszystko interpretować?
Bylibyśmy dalecy od twierdzenia, że renomowany, mający ponad 60-letnią historię LEI całkowicie się "zepsuł", aczkolwiek trzeba przyznać, że nie przewidział on też odbicia dynamiki amerykańskiego PKB w ostatnich kwartałach. Być może jest to specyfika obecnego, nietypowego pod wieloma względami cyklu?
Jeżeli założyć, że LEI na dłuższą metę odzyska swoje walory prognostyczne, to z jednej strony obecny rozjazd widoczny na wykresie może stanowić czynnik ryzyka dla akcji. Ale z drugiej strony, kiedy LEI zacznie wreszcie rosnąć (sam wskaźnik, a nie tylko jego roczna zmiana), to wg historii powinien to być pozytywny sygnał również dla akcji - takiego sygnału będziemy bacznie wypatrywać.
Tegoroczne niespodzianki to także swoista nauczka na przyszłość - nawet najlepsze wskaźniki gospodarcze mogą nie wystarczyć do sformułowania trafnej diagnozy inwestycyjnej. Liczy się też choćby analiza nastrojów i wskaźników technicznych.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.