Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Podczas gdy nasz rodzimy rynek akcji wykonał spektakularny skok w górę, w reakcji na wynik wyborów parlamentarnych, to rynki globalne na razie ociągają się nieco z realizacją opisywanego wcześniej pozytywnego scenariusza związanego z wejściem w korzystniejszy sezonowo okres roku. Amerykański S&P 500 dostał zadyszki na skutek wznowienia zwyżki przez rentowności obligacji i obaw przed eskalacją konfliktu na Bliskim Wschodzie.
Przyjrzeliśmy się jeszcze dokładniej danym historycznym w poszukiwaniu precyzyjnej odpowiedzi na pytanie o to, kiedy na dobre powinna "rozkręcić się" sezonowa poprawa nastrojów na Wall Street. Okazuje się, że wnioski różnią się nieco w zależności od tego, jak długi okres przyjmiemy do uśrednienia danych. Przykładowo, jeśli pod uwagę weźmiemy ostatnie 10 lat, to wygląda na to, że sezonowa hossa już powinna wystartować, a zachowanie S&P 500 w ostatnich dniach jest na tym tle nieco rozczarowujące.
Jeśli natomiast rozciągniemy badania na okres aż 40 lat, to okaże się, że upragniony sezonowy dołek koniunktury przesuwa się na końcówkę października. I dopiero z tego dołka startuje modelowo najbardziej dynamiczna fala wzrostowa. Dane za ten dłuższy okres są, co ciekawe, mniej więcej spójne z tzw. efektem Halloween, wg którego na rynek akcji należy teoretycznie powrócić właśnie w okolicach tego święta (31 X).
Być może zatem zadyszka amerykańskiego rynku akcji po dobrze zapowiadającej się pierwszej części października nie przesądza jeszcze o tym, że należy definitywnie pożegnać się z wizją sezonowej fali wzrostowej. Podkreślmy jeszcze raz, że do tej pory ten rok niemal idealnie wpisywał się w statystyczny wzorzec sezonowy.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.