Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Czas odświeżyć nasze rozważania dotyczące tzw. cyklu Kitchina na polskiej giełdzie (przy okazji pokusiliśmy się o nowy sposób ilustracji tego fenomenu).
Przypomnijmy, że wcześniej, w trakcie wspinaczki WIG-u trwającej do lipca, "narzekaliśmy", że krajowy indeks giełdowy za bardzo wyprzedził bieg wydarzeń wynikający z cyklu Kitchina.
Dobra wiadomość jest taka, że po sierpniowo-wrześniowej korekcie, WIG znalazł się już zdecydowanie bliżej linii obrazującej modelowy przebieg omawianego cyklu. Sytuacja wróciła (prawie) do normy.
Obejmujący ok. 40 miesięcy cykl w gospodarce został zbadany i opisany przez brytyjskiego biznesmena i statystyka Josepha Kitchina jeszcze w latach 20. XX wieku.
Jakie są dalsze wnioski? Modelowo wzrostowa faza cyklu Kitchina powinna potrwać mniej więcej do końcówki 2024 roku. Gdyby założyć, że WIG będzie się poruszał w paśmie jednego odchylenia standardowego od linii regresji (trendu) poprowadzonej od 2009 roku - czyli, że utrzyma się w zaznaczonym na wykresie obszarze - to w szczytowym punkcie cyklu mógłby osiągnąć okolicę 75.000 pkt. Ponieważ w praktyce, w szczycie cyklu, indeks odchylał się zawsze nieco mocniej w górę, to orientacyjny szacunek "szczytowania" można zapewne przesunąć bliżej 80.000 pkt.
Oczywiście cykl Kitchina to tylko jedna ze wskazówek na temat możliwej koniunktury na GPW i z pewnością nie należy się trzymać kurczowo tej koncepcji. Burzliwe zdarzenia od czasu wybuchu pandemii wpłynęły nieco na przesunięcie punktów zwrotnych na rynku względem modelowego cyklu (przykładowo ostatnie dno koniunktury ukształtowało się na jesieni ub.r., a nie dopiero w okolicach lutego br.), niemniej ciągle coś jest chyba na rzeczy, jeśli chodzi o cykliczne wzloty i upadki na polskiej giełdzie. I wygląda na to, że faza "wzlotu" ma jeszcze szanse potrwać.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.