Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Po prawie pięciu miesiącach roku bezsprzecznym liderem amerykańskiego rynku akcji jest, grupujący spółki umownie określane jako technologiczne, indeks Nasdaq-100, który pod koniec ubiegłego tygodnia wspiął się na poziom najwyższy od kwietnia 2022. W górę ciągną go w tym roku potentaci tacy jak Microsoft, Apple, NVIDIA (której kapitalizacja giełdowa doszła do biliona dolarów), Amazon czy Meta Platforms (łączna waga tych pięciu liderów w indeksie to ok. 43 proc.).
Ci sami technologiczni potentaci decydują o stopniowej wspinaczce szerszego indeksu S&P 500, który w piątek wdrapał się na 9-miesięczne maksimum.
Ten pożądany przez inwestorów trend wzrostowy ma jednak pewną słabość - gdyby nie ścisła elita ważących najwięcej liderów, obraz sytuacji nie byłby już tak pozytywny. Doskonale widać to, jeśli spojrzymy na wersję indeksu S&P 500, w której każda spółka ma identyczny udział w koszyku (Equal Weighted). Benchmark ten jest nie tyle w hossie, co raczej w trwającym od miesięcy trendzie bocznym - i obecnie znajduje się mniej więcej w środku tego pasma wahań. Tak wyraźne rozbieżności między ważoną kapitalizacją i nieważoną wersją S&P 500 to nietypowa sytuacja, bo zwykle podążają one w zbliżonych trendach.
Na drugim biegunie względem technologicznej elity jest szerokie grono małych spółek. Utożsamiany z nimi powszechnie indeks Russell 2000 po kilku próbach odbicia ostatnio popadł w marazm. I znacznie bliżej mu do dołków bessy, niż do wielomiesięcznych maksimów.
Całościowy obraz sytuacji jest więc wyjątkowo zróżnicowany.
Reasumując, z hossy w gronie spółek technologicznych wypada się cieszyć, a ich brak w portfelu inwestycyjnym mógł być w tym roku dość kosztowny. Niedosyt pozostawia natomiast z pewnością fakt, że siła gigantów z Wall Street nie zyskuje potwierdzenia ze strony tzw. szerokiego rynku. To nie jest w pełni zdrowa hossa.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.