Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Odświeżamy diagnozę dotyczącą poziomu wycen akcji na giełdach.
Jeśli chodzi o Wall Street, lipiec przyniósł kolejny kroczek w górę jeśli chodzi o wskaźniki takie jak CAPE (cena/zysk w wersji noblisty prof. R. Shillera) czy P/BV (cena do wartości księgowej).
P/BV z wartością 4,67 na koniec lipca jest już w odległości zaledwie 8% od rekordu z czasu bańki internetowej z 2000 roku. W przypadku CAPE dystans jest większy i wynosi 22%.
Coraz bardziej wyśrubowane wyceny skłaniają takie legendy inwestowania jak Stanley Druckenmiller czy Jeremy Grantham do twierdzenia, że również obecnie mamy do czynienia z bańką spekulacyjną. Jak zwykle w takich sytuacjach największa trudność polega na wskazaniu momentu w którym owa bańka miałaby "pęknąć". Naszym zdaniem takim czynnikiem historycznie była seria podwyżek stóp procentowych w USA - na razie tego elementu obecnie nie ma (co wszakże nie wyklucza ewentualnej korekty po drodze).
Zupełnie odmiennie sytuacja wygląda na GPW, gdzie oba omawiane wskaźniki są na poziomach raczej umiarkowanych, a jednocześnie nieporównywalnie niższych niż w trakcie innej historycznej bańki, ukształtowanej w przypadku naszego rynku w latach 2006-2007.
Reasumując, akcje na Wall Street z miesiąca na miesiąc stają się obiektywnie coraz droższe (wyżej wycenione), ale nie zostały jeszcze osiągnięte pułapy z czasów bańki internetowej. "Bańkowych" poziomów zupełnie nie przypominają natomiast wyceny na GPW.
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.