Magia cykliczności na GPW wróży rekord wszech czasów | Qnews - Edukacyjny Portal Dla Inwestorów

newsletter

quercus

Magia cykliczności na GPW wróży rekord wszech czasów

Tomasz Hońdo
Starszy ekonomista Quercus TFI S.A.

Na przestrzeni 2021 roku można oczekiwać dalszej wspinaczki WIG-u na nowe wielomiesięczne – a może nawet wieloletnie – szczyty, jeśli wierzyć cyklowi, który na GPW przewija się nieustannie od ćwierć wieku.

Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER

Końcówka roku to dobra okazja, by powrócić do tematu powtarzającego się od lat cyklu na warszawskiej giełdzie, zwanego czasem cyklem Kitchina. Trzeba przyznać, że wybuch pandemii i lockdown gospodarek nieco zachwiały trafnością tej koncepcji, ale mimo to nie wyrzucajmy jej tak szybko do przysłowiowego kosza.

Przypomnijmy ogólną ideę – rzecz w tym, że od lat na GPW da się zaobserwować pewien w miarę regularny układ dołków i szczytów. Na naszych wykresach poddajemy go dokładnej analizie. Na pierwszej ilustracji prezentujemy wyidealizowany przebieg cyklu. Widoczna tu sinusoida to efekt naszych zoptymalizowanych obliczeń mających na celu jak najlepsze dopasowanie szczytów i dołków. Zaznaczmy, że punktem wyjścia do tej optymalizacji był dla nas dołek bessy z 2009 roku.

Rys. 1. Wyidealizowany przebieg cyklu na GPW

Źródło: Qnews.pl, GPW.

Z istotniejszych kwestii wymagających poruszenia jest to, że ta wyidealizowana koncepcja cyklu wymusza niejako podzielenie rekordowo długiej hossy z lat 2001-2007 na pół i traktowanie tych „połówek” jako bardziej reprezentatywnych. Takie techniczne założenie utrzymujemy również przy dalszych obliczeniach.

Porównanie wyidealizowanego cyklu z rzeczywistymi terminami szczytów i dołków pokazuje, że o ile średnio rzecz biorąc ta koncepcja wydaje się uzasadniona, to w poszczególnych przypadkach zdarzają się mniejsze lub większe odchylenia od ideału. Z takim silnym odchyleniem mieliśmy zresztą do czynienia w ostatnich kilkunastu miesiącach.

W połowie 2019 roku pisaliśmy, że teoretycznie dołek omawianego cyklu powinien mieć miejsce gdzieś na jesieni tamtego roku (aczkolwiek mieliśmy do tych wniosków zastrzeżenia płynące z zupełnie innej sfery, jaką jest cykl monetarny w USA – to już inna historia). W praktyce wybuch pandemii i lockdown gospodarek przesunął definitywny dołek aż o jakieś pół roku, do marca br. Swoją drogą to pewna nauczka na przyszłość, według której dno cyklu musi się ukształtować w atmosferze pewnej paniki i gwałtownej przeceny.

Ponieważ wyidealizowana sinusoida widoczna na pierwszym wykresie jest tylko mocno orientacyjnym podejściem do tematu, to przejdźmy do bardziej szczegółowej analizy. Na drugim wykresie prezentujemy rzeczywiste parametry opisujące cały cykl. Są trzy takie parametry: (a) odległość (czas) między kolejnymi dołkami bessy, (b) odległość między kolejnymi szczytami hossy, (c) odległość między dołkami i następującymi po nich szczytami, czyli czas trwania kolejnych fal hossy.

Wymarzoną sytuacją każdego inwestora byłaby stała wartość tych trzech parametrów, przekładająca się na perfekcyjną regularność, z której z kolei płynęłyby idealne sygnały kupna i sprzedaży. W praktyce niestety doskonały wzorzec nie istnieje, więc poszczególne parametry mniej lub bardziej odchylają się od swych średnich wartości.

Rys. 2. Ile miesięcy w rzeczywistości trwały poszczególne fazy cyklu na GPW?

Źródło: Qnews.pl, GPW.

Nie licząc wyjątkowo wydłużonego cyklu z lat 2001-2007 (który jak wspomnieliśmy na potrzeby obliczeń dzielimy na pół), okres między kolejnymi dwoma dołkami bessy na GPW okazał się tym razem rekordowo długi – wyniósł 50 miesięcy i był nieco dłuższy niż w poprzednim epizodzie (2011-16). Średnia z wszystkich historycznych przypadków to z kolei 43 miesiące. Można zatem orientacyjnie szacować, że kolejny cykliczny dołek bessy na GPW, rozumiany jako spadek WIG-u do co najmniej kilkuletniego minimum, powinien mieć miejsce w okolicach … jesieni 2023 roku.

Oczywiście ten szacunek dotyczy samego punktu kulminacyjnego przyszłej przeceny. Na razie dużo ważniejsza jest odpowiedź na pytanie o to kiedy będziemy mieli do czynienia z końcem obecnej, trwającej od marca fali hossy. W celu oszacowania terminu musimy sięgnąć po pozostałe dwa parametry.

Zacznijmy od odległości między kolejnymi szczytami. Historycznie wynosiła ona od zaledwie 22. do aż 88. miesięcy, choć po umownym podzieleniu najdłuższego cyklu na pół, maksymalny dystans to 47 miesięcy. Średnia z kolei to w zaokrągleniu 40 miesięcy (co ciekawe dokładnie tyle wynosi modelowa długość cyklu Kitchina).

Owe 40 miesięcy odmierzone od ostatniego szczytu hossy (styczeń 2018) daje … maj 2021 roku jako potencjalny termin kolejnego szczytu na GPW. Cofnijmy się na chwilę do pierwszego wykresu – właśnie w tym punkcie wypada najwyżej położony punkt wyidealizowanej sinusoidy.
To zaskakująco bliski termin, ale zanim go pochopnie ogłosimy, przyjrzyjmy się jeszcze ostatniemu, być może najważniejszemu parametrowi w obecnej sytuacji, czyli odległości od dołka do szczytu hossy. Historycznie wynosiła ona od 19. do 41. miesięcy, średnio ok. 31 miesięcy. Odmierzenie tego przeciętnego dystansu od marcowego dołka daje dopiero … październik 2022 roku jako potencjalny termin kolejnej górki na GPW.

Na wykresie oprócz tego terminu zaznaczamy również cały przedział, w jakim mógłby się ukształtować szczyt, biorąc pod uwagę historyczne odchylenia od wspomnianych 31. miesięcy. Ów przedział zaczyna się w październiku 2021 i kończy w sierpniu 2023.

Prosta cykliczna reguła: w przeszłości każda (z jednym wyjątkiem) cykliczna fala hossy wynosiła WIG powyżej szczytu poprzedniej fali; jeśli ta reguła ma nadal obowiązywać, to być może już w przyszłym roku WIG pokona szczyt z 2018 roku i ustanowi … rekord wszech czasów.

Na trzecim wykresie bierzemy jeszcze pod lupę poszczególne cykliczne fale hossy. Wydaje się, że z obecnych poziomów istnieje ciągle potencjał, zarówno jeśli chodzi o zasięg, jak i czas trwania zwyżki WIG-u, zanim nadejdzie kolejna cykliczna bessa sprowadzająca indeks do co najmniej kilkuletniego minimum. Oczywiście tej diagnozy nie należy nadinterpretować jako gwarancji niczym niezmąconej sielanki. Historyczne ścieżki pokazują, że korekty sprowadzające WIG do kilkumiesięcznych minimów w ramach hossy są czymś normalnym. Nasza analiza dotyczy dużych, nadrzędnych ruchów, a nie mniejszych, krótkoterminowych wahań.

Rys. 3. Zasięg i czas trwania poszczególnych cyklicznych fal hossy

Źródło: Qnews.pl, GPW.

Reasumując, krach wywołany przez pandemię przejściowo zaburzył tradycyjną cykliczność na GPW, ale już hossa trwająca od marcowego dołka doskonale wpisuje się w koncepcję owego cyklu. Precyzyjne wyznaczenie kolejnego szczytu hossy przed nadejściem cyklicznej bessy to zadanie obarczone dużym błędem – więc nie chcemy podawać jednego sztywnego terminu – ale bardzo prawdopodobne wydaje się, że na przestrzeni przyszłego roku zobaczymy nowe wielomiesięczne maksima WIG-u, a może nawet atak na rekord z 2007, którego nie udało się sforsować w poprzednim cyklu, na początku 2018 roku.

Prawa do publikacji niniejszego artykułu są zastrzeżone dla Qnews.pl oraz Parkiet.com.


tomasz.hondo@quercustfi.pl

Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.

Info

Quercus TFI S.A.:

nasza misja ESG

to edukacja ekonomiczna

Barometry Qnews.pl

Zagłosuj

Ile amerykańskich akcji w portfelu na 2025?

Wybory