Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Wraz z odrobieniem przez S&P 500 całych strat i wejściem na rekordowy poziom możemy już oficjalnie dopisać niedawne załamanie do listy najgłębszych, zakończonych przecen w powojennej historii.
W trakcie marcowej paniki pisaliśmy kilkakrotnie, że tempo spadku amerykańskiego indeksu było rekordowe (np. tutaj). Teraz dla odmiany wiadomo już, że rekordowe było również tempo ... powrotu do szczytu po tak głębokiej wyprzedaży. Indeks poniżej szczytu przebywał przez zaledwie 126 sesji (mniej więcej pół roku). Tymczasem nawet w najbardziej optymistycznym do tej pory przypadku (krach na jesieni 1987) nowy rekord został odnotowany po prawie 500. sesjach (prawie 4 razy więcej czasu).
Ciekawe, że ten sam wykres może być interpretowany na dwa sprzeczne sposoby. "Byki" mogą twierdzić, że bessa za nami, a na rynek na dobre powróciła hossa (w co ciekawie wpisują się omawiane wczoraj wyniki sondażu BofA). "Niedźwiedzie" mogą argumentować, że tempo odrobienia strat silnie kontrastuje z niepewnością gospodarczą, a wskaźniki wyceny są wysoko.
Możemy iść krok dalej i sprawdzić co w tych historycznych przypadkach działo się później.
Wygląda na to, że po odrobieniu całych strat amerykański indeks raczej nie poddawał się szaleńczej hossie, ale też z reguły (z wyjątkiem 2007 roku) nie ulegał też presji spadkowej. Normą była raczej bardzo powolna zwyżka.
Jest też bardziej ponadczasowa konkluzja z ostatnich wydarzeń - rynek akcji potrafi mocno zaskakiwać, nie tylko in minus (jak w trakcie "korona-krachu"), lecz też in plus (tempo odreagowania).
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.