Analiza barometrów nastrojów w dobie zawieruchy potwierdziła swą kontrariańską użyteczność. Pokazujemy w jakich punktach były różne wskaźniki przed "korona-krachem", w jego trakcie i gdzie są obecnie.
Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Od lat stoimy w naszych analizach na stanowisku, że zgodnie ze słynną maksymą Warrena Buffetta „bój się, gdy inni są żądni zysków i bądź żądny zysków, gdy inni się boją” opłaca się bacznie obserwować poziom nastrojów rynkowych.
Ostatnie burzliwe wydarzenia na giełdach nie tylko nie podważyły tej tezy, lecz wręcz przeciwnie – wzmocniły jej przekaz. Cofnijmy się pamięcią do poprzednich miesięcy, by przypomnieć jak ważne (kluczowe) znaczenie ma analiza „sentymentu”.
Na poniższym wykresie pokazujemy w jakich punktach (versus historia) były rozmaite wskaźniki nastrojów. Znalazły się tu zarówno nasze zbiorcze barometry, jak i ich komponenty oraz "konkurencyjne" miary sentymentu udostępniane przez banki inwestycyjne.
xxx
O ile przed "korona-krachem" wskaźniki jak widać było mocno przesunięte w kierunku swych historycznych maksimów (szczególnie na Wall Street, na GPW w mniejszym stopniu), to w trakcie załamania zeszły w kierunku minimów. To potwierdza jak istotna jest analiza nastrojów.
W tym miejscu przechodzimy płynnie do omówienia punktu (a raczej przedziału punktów), w jakim znalazły się nastroje rynkowe ponad dwa miesiące od dna panicznej wyprzedaży. Jedno nie budzi wątpliwości – według niemal wszystkich miar mamy do czynienia ze stopniową poprawą humorów uczestników rynków. Zarówno nasze barometry, jak i przegląd pokazują, że po marcowej panice nie ma już żadnego śladu. Miejsce strachu zajmuje coraz większy optymizm.
Kwestią mniej jednoznaczną jest natomiast to jak mocno zaawansowana jest poprawa humorów. Gdyby była blisko euforycznych poziomów, byłby to sygnał ostrzegawczy porównywalny do tego ze stycznia-lutego. Ale czy tak już faktycznie jest? Wydaje się, że na razie w ograniczonym zakresie. Niektóre z miar nastrojów zaczynają faktycznie wchodzić na dość wygórowane pułapy. Jeśli spojrzymy jednak na całokształt, to nie ma podstaw, by mówić o niebezpiecznej euforii, która swymi rozmiarami przypominałaby stan ze stycznia-lutego. Z tym zastrzeżeniem, że analiza rynków to nie jest przysłowiowa nauka ścisła i nie ma żadnej gwarancji, że ogół wskaźników nastrojów musi się zbliżyć do ekstremów przed nadejściem mocniejszej korekty spadkowej.
Reasumując, wydarzenia ostatnich miesięcy nie tylko nie zaprzeczają sensowi monitorowania wskaźników nastrojów rynkowych, lecz wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej go potwierdzają. „Korona-krach" miał miejsce po odnotowaniu niebezpiecznie wysokich pułapów wskaźników „sentymentu”, zaś w jego trakcie barometry te zeszły do ekstremalnie niskich poziomów. Od tego czasu stopniowo przemierzają znów drogę w górę.
Niniejsza analiza jest skróconą wersją artykułu, który ukazał się w "Parkiecie" (10/06).
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.