Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Z formalnego punktu widzenia sytuację na GPW ciężko nazwać inaczej jak "bessa". WIG spadł już nie tylko 20% od szczytu - na rynkach zachodnich to popularne kryterium bessy - ale nawet o ponad 30%.
Intrygujący jest fakt, że chociaż skala przeceny oczywiście nie dorównuje jeszcze najbardziej drastycznym trendom spadkowym z przeszłości, to już teraz:
- jest czwartą lub piątą najgłębszą bessą (w zależności od tego czy weźmiemy pod uwagę spadki z 1994 roku, gdy rynek korygował się po wcześniejszym "kosmicznym" rajdzie);
- jest już teraz rekordowo długą bessą - zauważmy, że WIG po raz ostatni szczyt ustanowił jeszcze w styczniu 2018, a więc ponad dwa lata temu.
Na takim stanie rzeczy zaważył fakt, że kiedy na Wall Street trwała jeszcze hossa, nasz rynek pozostawał daleko w tyle, m.in. ze względu na dolegliwości "narodowych czempionów" oraz podaż akcji ze strony funduszy inwestycyjnych i emerytalnych. Kiedy notowania na rynkach zagranicznych runęły, WIG wbrew wcześniejszym zaległościom nie zdołał się jej oprzeć.
Z jednej strony długotrwałość pobytu poniżej szczytu oraz już dość pokaźna skala przeceny to teoretycznie dobre wieści na dłuższą metę. Z drugiej sytuacja na GPW jest ewidentnie zakładnikiem stanu koniunktury na Wall Street, gdzie przecież jeszcze niedawno obserwowaliśmy nowe rekordy.
Już niebawem dokładniej przyjrzymy się fundamentalnym aspektom obecnej sytuacji na warszawskim parkiecie.
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.