Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
"Zaufanie konsumentów w kosmosie" - tak mniej więcej wyglądały nagłówki w mediach finansowych po najnowszym odczycie wskaźnika Conference Board Consumer Confidence, który skoczył do poziomu najwyższego od ... jesieni 2000 roku (133,4 pkt.).
Spójrzmy jak to wygląda w porównaniu z indeksem S&P 500.
Bez wątpienia nastroje statystycznego Amerykanina są na bardzo wysokim poziomie z historycznego punktu widzenia. W ciągu ponad 9. lat hossy przebyły długą drogę od silnego strachu do niemal euforii.
Ale nie oznacza to, że lepsze już być nie mogą. Historycznie wskaźnik potrafił zawędrować jeszcze wyżej. Najpierw w początkowym okresie swego istnienia (koniec lat 60.), a potem pod koniec lat 90., w okresie tzw. bańki internetowej.
W obu tych przypadkach hossa na Wall Street nie skończyła się z dnia na dzień wraz z wejściem CCI na obecny poziom. Weźmy je jeszcze dokładniej pod lupę.
Ewidentnie ostatni "kosmiczny" odczyt CCI nie musi zatem oznaczać jeszcze bliskiego końca hossy za oceanem. W przeszłości na szczyt trzeba było jeszcze z tego punktu poczekać 21-32 miesiące.
Inna sprawa natomiast, jeśli chodzi o dłuższy horyzont inwestycyjny. Zauważmy, że kupowanie teraz amerykańskich akcji z myślą o wieloletniej inwestycji (3 lata i więcej) może nie być najlepszym pomysłem. W obu omawianych przypadkach S&P 500 prędzej czy później znalazł się wyraźnie poniżej punktu wyjścia.
Reasumując, najwyższy od 2000 roku poziom wskaźnika zaufania amerykańskich konsumentów to kolejny dowód na to, że cykliczny boom w tamtejszej gospodarce jest już mocno wyśrubowany. Ale jednocześnie nasza analiza pokazuje, że odtrąbienie już teraz końca boomu i hossy byłoby ryzykowne.
Niniejsza analiza ma wyłącznie charakter edukacyjny i nie powinna być traktowana jako rekomendacja inwestycyjna lub informacja sugerująca określoną strategię inwestycyjną.