Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
W ostatnim czasie zwracaliśmy uwagę na kwestie takie jak wysokie wyceny akcji w USA, niskie stopy bezrobocia w wielu gospodarkach czy też najwyższe od 2007 lub nawet 2000 roku rozmaite barometry koniunktury ekonomicznej. Okazuje się, że już jakiś czas temu zadania zagregowania tego typu wskaźników (jeśli chodzi o USA) podjęli się analitycy banku Goldman Sachs (GS). Pod uwagę biorą pięć komponentów: wskaźnik koniunktury gospodarczej ISM, nachylenie tzw. krzywej rentowności obligacji skarbowych, inflację bazową, stopę bezrobocia oraz wskaźnik P/E w wersji Shillera.
Okazuje się, że obliczony przez GS "wskaźnik ryzyka bessy" (BMRI) wspiął się ostatnio na poziomy najwyższe od lat 2006-2007 (wynosi 69%). Dla porównania, w dołku bessy na początku 2009 roku wskaźnik był w okolicach kilkunastu procent.
Warto odnotować, że takie poziomy BMRI były ostrzeżeniem przed bessą (czyli wg definicji GS spadkiem cen akcji o przynajmniej 20%) w latach 2006-2007, a wcześniej na przełomie lat 1999/2000, choć z drugiej strony barometr ten w okresie hossy lat 60. potrafił wspinać się powyżej 80%.
Skąd ostatni tak mocny skok w górę? Oto przyczyny:
- wskaźnik ISM znalazł się niedawno na poziomach niewidzianych od 2004 roku;
- krzywa rentowności "spłaszcza się", tzn. rentowności krótkoterminowych papierów skarbowych rosną dużo szybciej, niż tych o długim terminie zapadalności (choć ciągle sporo brakuje do niebezpiecznego odwrócenia krzywej);
- stopa bezrobocia jest najniższa od 2000 roku;
- wskaźnik P/E Shillera przekracza 31, co oznacza że historycznie wyżej był jedynie w kulminacyjnej fazie bańki internetowej w końcu lat 90.
Czyli bessa w przyszłym roku? Zdaniem GS wysokie odczyty omawianego wskaźnika należy de facto ... zignorować. Powodem ma być m.in. fakt, że jeden z komponentów - inflacja (bazowa) - pozostaje na niskich poziomach, dzięki czemu Fed nie musi agresywnie podnosić stóp procentowych. Co ciekawe stratedzy GS prognozują kontynuację hossy ... przez kolejne trzy lata.