Chcesz być na bieżąco? Zapisz się na NEWSLETTER
Czwartkowy raport z amerykańskiego pracy przyniósł serię nowych informacji na temat stanu gospodarki. Mimo, że zatrudnienie urosło nieco wolniej niż się spodziewano (+223 tys. miejsc pracy w czerwcu), to jednak znów pobiło historyczny rekord (141,8 mln zatrudnionych w sektorach pozarolniczych).
Kolejna ważna informacja to (wyliczana na podstawie nieco innych danych) stopa bezrobocia, która spadła do 5,3% - to poziom najniższy od siedmiu lat. Niewiele brakuje już do granicy 5%, która przez część ekonomistów (i członków władz monetarnych) uznawana jest za tzw. pełne zatrudnienie.
Chociaż sceptycy narzekają, że oficjalny spadek bezrobocia w USA to po części skutek wycofywania się części społeczeństwa z tzw. siły roboczej, to jednak trzeba przyznać, że historycznie wskaźnik ten był silnie skorelowany z zachowaniem cen akcji.

Zauważmy prostą regułę: hossy na Wall Street trwały, dopóki spadało bezrobocie. Kiedy zaś ten korzystny trend na rynku pracy zaczynał się odwracać, był to poważny sygnał ostrzegawczy. W 2007 r. okazał się to nawet sygnał wyprzedzający sytuację na giełdzie.
Z tego punktu widzenia obecna sytuacja jest o tyle pocieszająca, że pozytywny trend spadku bezrobocia jest kontynuowany. Oczywiście w którymś momencie poprawa na rynku pracy skłoni Fed do podwyżek stóp procentowych, których cała seria później schłodzi koniunkturę. Do tego momentu mamy jednak jeszcze zapas czasu.
