Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Inwestorzy i traderzy na całym świecie zapewne drapią się po głowach, patrząc na wykresy amerykańskiego S&P 500 czy też indeksu rynków wschodzących. Od lutego na tych wykresach budowana jest konsekwentnie formacja, która obecnie przypomina tzw. trójkąt zniżkujący (descending triangle). Zgodnie z książkowymi schematami jest to formacja zmiany trendu na spadkowy, przy czym o jej pełnym ukształtowaniu zdecydowałoby dopiero przebicie poziomów wsparcia (przy czym indeks rynków wschodzących to wsparcie właśnie naruszył).
Jeśli wierzyć książkowym schematom, to po ewentualnym pełnym ukształtowaniu tej formacji S&P 500 mógłby zejść w okolicę 2300 pkt., czyli do poziomu, na jakim poprzednio był ponad rok temu. Indeks MSCI Emerging Markets mógłby zaś cofnąć się do poziomu mniej więcej z połowy ub.r.
Na ile można wierzyć w taki scenariusz? Czynnikom ryzyka poświęciliśmy już dużo miejsca w naszych analizach (najważniejszy: przykręcanie kurka z pieniędzmi przez banki centralne, a w szczególności "normalizacja bilansu" Fedu, czyli operacja odwrotna do QE), więc ewentualny przykry rozwój wydarzeń nie stanowiłby wielkiej niespodzianki. Szczególnie że hossa, zwłaszcza na rynkach rozwiniętych jest przecież w podeszłym wieku według rozmaitych kryteriów.
Z drugiej strony taki scenariusz absolutnie nie jest przesądzony. Okazuje się, że w łudząco podobnej sytuacji inwestorzy byli już w ... 1999 roku. Także wtedy hossa była w podeszłym wieku, zaś indeksy ugrzęzły w formacjach łudząco podobnych do obecnych.
W pewnym momencie S&P 500 nawet naruszył poziomy wsparcia i zdawało się, że scenariusz zmiany trendu na spadkowy zaczyna się realizować...
... po czym ... rynki zaczęły powracać do trendów wzrostowych. Hossa miała jeszcze trochę potrwać - do marca 2000 r. (przy czym S&P 500 próbował jeszcze walczyć aż do jesieni 2000). Dopiero potem rozpoczęła się (stopniowo!) bessa.
Reasumując, globalne indeksy ugrzęzły w zwłowieszczych formacjach mogących wg książkowych schematów wieścić nadejście jeszcze mocniejszej fali przeceny. Przykład z końcówki lat 90. pokazuje jednak, że do podobnych formacji należy podchodzić z pewną dozą ostrożności i rozsądku. Jedno jest pewne - globalna hossa (szczególnie na rynkach rozwiniętych) jest w podeszłym wieku. Trudniej odpowiedzieć na pytanie czy odejdzie już zaraz czy raczej zdobędzie się na jeszcze jedną falę wzrostów.
Niniejsza analiza ma wyłącznie charakter edukacyjny i nie powinna być traktowana jako rekomendacja inwestycyjna lub informacja sugerująca określoną strategię inwestycyjną.