Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Czasem na rynkach finansowych jest tak, że na efekty inwestycji trzeba długo czekać - to wymaga bez wątpienia cierpliwości i dyscypliny. Tak właśnie jest w przypadku złota.
Przez kilka długich lat notowania szlachetnego metalu pozostawały w męczącym trendzie bocznym, kilkakrotnie pojawiały się nieudane próby wybicia górą, które mogły jeszcze bardziej zwiększać poziom frustracji inwestorów. Ale to się najwyraźniej właśnie zmieniło. Cena złota wreszcie wybiła się górą z trendu bocznego i jest najwyżej od ... sześciu lat.
Tu pojawia się klasyczne pytanie - czy inwestor, który nie akumulował cierpliwie złota w trakcie długotrwałego trendu bocznego, powinien teraz "gonić" za uciekającą w górę ceną i pospiesznie kupować?
Niestety na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Z pewnością obecny ruch został już powszechnie zauważony, o czym świadczy silny przyrost monitorowanych przez nas pozycji spekulacyjnych na rynku kontraktów terminowych w USA. Z drugiej strony tych pozycji nie ma jeszcze aż tak dużo jak np. w momencie kształtowania się lokalnej górki w połowie 2016 roku (tu zastrzeżenie - najnowsze dostępne dane dotyczą stanu na 18 czerwca). Nawet w trakcie potężnej hossy z lat 2009-2011 cena złota potrafiła się po drodze mocno korygować.
Abstrahując już od tych trudnych krótkoterminowych rozważań warto też potraktować rozwój wydarzeń na tym rynku jako potwierdzenie tez, o których "do znudzenia" pisaliśmy wielokrotnie w trakcie kilkuletniego trendu bocznego:
- złoto ze względu na brak korelacji z akcjami i obligacjami oraz inną charakterystykę ekonomiczną ma swoje miejsce w zdywersyfikowanym portfelu inwestycyjnym;
- najlepsze momenty do dodawania złota do portfela mają miejsce po silniejszych spadkach ceny (ostatnio w połowie 2018).
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.