Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Inwestorzy na GPW przeżywają ciężkie chwile. W podobnym stylu jak w maju WIG błyskawicznie osunął się ku wielomiesięcznym minimom. Czas odświeżyć nasz wykres, który pokazuje szerszy kontekst obecnej sytuacji w przysłowiowej pigułce.
Jeszcze na początku lipca wydawało się, że WIG szykuje się do wyjścia w górę z trendu bocznego - był o krok od przebicia czerwonej linii (tzw. opór, resistance). Nie udało się, teraz dla odmiany indeks jest o krok od poziomu wsparcia (support).
Zasadniczo dopóki WIG pozostaje między tymi dwiema liniami, ciągle możliwa jest powtórka scenariusza z lat 2011-12 czy 2015-16, kiedy to indeks wybronił się z "mini recesji", by potem sięgnąć po nowe szczyty hossy. Nadal dostrzegamy wiele podobieństw między obecną sytuacją, a tymi "mini recesjami", w szczególności tą z lat 2011-12:
- WIG podobnie jak teraz straszył przebiciem wsparcia w połowie 2012 roku, kiedy to mieliśmy kulminację obaw przed rozpadem strefy euro ("eurogeddon");
- banki centralne zabrały się za luzowanie polityki - Mario Draghi ogłosił, że "zrobi wszystko", by ocalić euro;
- wydarzenia te (podobnie jak w 2016 roku) rozgrywały się w okolicach tzw. cyklu Kitchina, czyli zjawiska obecnego na GPW od "zamierzchłych" czasów - także teraz wypada teoretyczny dołek tego cyklu...
Są też oczywiście różnice. W poprzednich dwóch epizodach nie było sygnałów takich jak odwrócenie krzywej rentowności obligacji w USA (choć jak pokazywaliśmy sam ten sygnał nie przesądza precyzyjnie o momencie nadejścia recesji - może to być nawet za wiele miesięcy). Nie było również sytuacji, w której przywódca największej gospodarki jest gotów zaryzykować wejście w recesję w ramach gry politycznej...
Trzymajmy rękę na pulsie. Jeśli WIG zdoła obronić poziom wsparcia, w grze pozostaną różne, także te bardziej optymistyczne scenariusze.
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.