Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Połowa lutego to dobra okazja, by powrócić do naszych regularnych rozważań dotyczących sezonowego wzorca zachowania na rynkach akcji.
Widać, że amerykański S&P 500 nawet ponadnormatywnie wykorzystał dość sprzyjającą sezonowość pierwszych tygodni nowego roku. Jednocześnie jednak, wg schematu sezonowego, połowa lutego to termin, w którym indeks modelowo wyznacza lokalną górkę przed trudniejszym okresem.
Jeśli spojrzeć tylko na ostatnie 10 lat zachowania S&P 500, to ten słabszy okres rozciąga się w uśrednionym scenariuszu nie tylko na drugą połowę lutego, lecz też nawet na większość marca i dopiero tam kształtuje się lokalne, kilkumiesięczne minimum, z którego potem indeks zaczyna dynamicznie wychodzić w górę.
Sezonowa słabość wygląda natomiast znacznie łagodniej, jeśli przyjrzymy się danym obejmującym sporo dłuższy okres, np. 40 lat - w takim ujęciu lokalny dołek kształtuje się raczej już w końcówce lutego (m.in. dlatego, że na przestrzeni tylu dekad maleje wpływ covidowego krachu, który rozegrał się głównie w marcu), a cała korekta nie wygląda aż tak okazale.
Tak jak to z sezonowymi regułami bywa, słabość w drugiej połowie lutego nie jest gwarantowana. Owszem, z jednej strony S&P 500 w tym czasie spadał w każdym z ostatnich czterech lat (rok temu z powodu kryzysu banków regionalnych, w 2022 z powodu ataku Rosji na Ukrainę, a w 2020 w wyniku wybuchu pandemii), ale na przestrzeni 10 lat spadek zdarzył się zaledwie w połowie przypadków (a wg danych za 40 lat - w 55 proc. przypadków).
Reasumując, druga połowa lutego (i, w zależności od długości badanego okresu, również przynajmniej część marca) to średnio rzecz biorąc okres trudniejszy dla akcji na Wall Street. Ale nie demonizujmy tych statystyk - nie licząc pojedynczych przypadków takich, jak covidowy krach, powiew chłodu w tej części roku ogranicza się raczej do przejściowej korekty, a w wielu przypadkach w ogóle go nie ma.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.