Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Jeszcze więcej przemyśleń: @TomaszHondo
Naszą uwagę zwróciło w ostatnich dniach nadzwyczaj pozytywne zachowanie indeksu rynków wschodzących, który wspina się na nowe tegoroczne maksima i znalazł się już najwyżej od lutego 2022 (powrócił zatem powyżej punktu, w którym - w marcu 2022 - została z tego benchmarku wyrzucona Rosja).

Do pozytywów dorzucić można też fakt, że mimo całego zamieszania związanego z polityką handlową USA, stopniowo w górę idą prognozy zysków spółek z indeksu - tak przynajmniej wynika z zagregowanych danych firmy MSCI.

A czy w tym dość pozytywnym krajobrazie znaleźć można coś, dla odmiany, niepokojącego? Największy chyba problem, szczególnie na krótką metę, polega na tym, że MSCI Emerging Markets znów stał się dość mocno technicznie wykupiony. W ostatnich latach przy porównywalnych poziomach dziennego RSI (wyraźnie powyżej progu 70 pkt.) spodziewać się można było raczej dość rychłego zwrotu w przeciwnym kierunku (no może z tym zastrzeżeniem, że parokrotnie wskaźnikowi udało się wspiąć jeszcze w okolicę 80 pkt., zanim to nastąpiło).

Na koniec jeszcze jedna kwestia, dotycząca struktury koszyka indeksu MSCI EM. Być może hasło "rynki wschodzące" przywodzić może na myśl wielce urozmaicony koszyk krajów z całego świata, ale w praktyce omawiany benchmark to w obecnych realiach przede wszystkim rynki azjatyckie - cztery największe stanowią obecnie prawie 76 proc. całego indeksu. Najbardziej trafna nazwa mogłaby zatem brzmieć "indeks rynków wschodzących, głównie z Azji" (z ciekawostek - udział Polski w MSCI EM to obecnie ok. 1,1 proc.).

Reasumując, dobrze, że rynki wschodzące wykonały kolejny kroczek w górę w ramach dość mozolnej wspinaczki trwającej od jesieni 2022. Ceną za to jest ponowne silne techniczne wykupienie, które w ostatnich latach wiązało się z ryzykiem późniejszego schłodzenia notowań - oby tym razem taka potencjalna korekta była relatywnie płytka.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.