Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Pod koniec burzliwego roku warto spojrzeć na wykres S&P 500 z nieco dalszej perspektywy.
Ewidentnie amerykański benchmark po nieudanym ataku na "linię bessy" - czyli linię łączącą poprzednie trzy lokalne górki, począwszy od stycznia br. - stracił (przynajmniej na razie) zapał do kontynuacji jesiennego odreagowania.
W dolnej części powyższego wykresu pokazujemy również dwa popularne wskaźniki techniczne (w wersjach opartych na danych tygodniowych). Dostarczają one dodatkowych ciekawych wskazówek na temat obecnej sytuacji.
Tzw. oscylator RSI, będący standardowym elementem arsenału analityków technicznych, podobnie jak sam S&P 500 również nie zdołał (na razie) sforsować czerwonej linii oporu (która w tym przypadku ma poziomy kształt). Z kolei wskaźnik MACD - kolejna "żelazna" pozycja z arsenału - co prawda mniej więcej od czerwca wędruje w górę w tzw. kanale wzrostowym, ale właśnie odbił się od jego górnej linii, która jest odpowiednikiem wspomnianych wcześniej linii oporu.
Co to wszystko oznacza w prostych słowach? Jesienne odreagowanie bessy na Wall Street natrafiło na mocne bariery. W scenariuszu optymistycznym to tylko chwilowe cofnięcie, po którym S&P 500 przypuści ponowny, tym razem skuteczny atak na linię bessy. W scenariuszu negatywnym odbicie od tej linii zapowiadać może powrót właśnie do bessy. Który scenariusz wygra? Trzymamy kciuki za ten optymistyczny, ale do jego realizacji konieczne będzie w końcu przebicie pokazanych na wykresie linii oporu przez sam S&P 500, jak i wskaźniki techniczne.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.