Słabość rynków wschodzących = relatywna siła małych i średnich spółek | Qnews - Edukacyjny Portal Dla Inwestorów

newsletter

quercus

Słabość rynków wschodzących = relatywna siła małych i średnich spółek

Tomasz Hońdo, CFA
Starszy Analityk Quercus TFI S.A.
tomasz.hondo@quercustfi.pl

Sytuacja na rynkach wschodzących stanowi jeden z głównych czynników ryzyka w tym roku. Na szczęście nasz rodzimy rynek, to nie tylko typowe dla emerging markets koncerny surowcowe, ale też liczne spółki korzystające na poprawie koniunktury w naszej rodzimej gospodarce, a pośrednio – w strefie euro.

Jednym z najbardziej charakterystycznych zjawisk ubiegłego roku było swoiste rozdwojenie jaźni widoczne na polskim rynku akcji. Z jednej strony związany silną więzią z rynkami wschodzącymi WIG20 ugrzązł w trendzie bocznym. Z drugiej – fenomenalnymi stopami zwrotu mogła się pochwalić cała rzesza małych i średnich spółek. Indeksy typu mWIG40 lub sWIG80 podążały raczej ścieżką wyznaczoną przez zachodnie rynki rozwinięte, niż wschodzące.

Taki stan rzeczy mógłby w tym roku ulec zmianie na skutek relatywnie lepszego zachowania rynków wschodzących (EM). Początek roku póki co przeczy jednak takiemu potencjalnemu scenariuszowi. Trendy widoczne w minionym roku utrzymują się. Na części rynków wschodzących zapachniało kryzysami walutowymi, a analitycy z obawami patrzą na przykręcanie przez amerykański Fed kurka z płynnością, która zasilała dotąd EM. Znamienne jest zachowanie indeksu MSCI Emerging Markets, który niebezpiecznie balansuje na dolnej granicy trendu bocznego, w jakim tkwi od ponad dwóch lat.

Rys. 1. Indeks MSCI dla rynków wschodzących

MSCI Emerging Markets 

Wskaźnik siły relatywnej EM względem rynków rozwiniętych (DM) znalazł się zaś na poziomie dołka z jesieni 2008 r., niwelując całą przewagę wypracowaną w latach 2009-2010.

Rys. 2. Wskaźnik siły relatywnej indeksu rynków wschodzących względem rozwiniętych

Rynki wschodzące słabną względem rozwiniętych 

Wszystko to oznacza, że sytuacja na EM pozostaje jednym z głównych czynników ryzyka i w obliczu ograniczania QE nie widać czynników mogących odmienić ten stan rzeczy. Część analityków straszy nawet, że ultra-luźna polityka Fedu doprowadziła do wyhodowania bańki na rynkach obligacji EM, która teraz musi pęknąć, pociągając w dół także kursy walut i notowania akcji.

Nie bagatelizując zagrożeń, trzeba też jednak zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze nie jest tak, że rynki wschodzące dopiero stoją w obliczu takich wydarzeń – one de facto już przynajmniej w pewnym stopniu się zrealizowały. Weźmy dla przykładu Turcję. Silna deprecjacja liry i klasyczna reakcja banku centralnego w postaci radykalnej podwyżki stóp procentowych – to nie jest scenariusz w sferze rozważań, ale taki który już ma miejsce w reakcji na oczekiwaną dalszą redukcję QE. Negatywne nastawienie względem EM utrzymuje się od dłuższego czasu, a zagrożenia zostały już dawno rozpoznane i przynajmniej częściowo zdyskontowane.

Ponadto jak przyznał sam Fed, redukcja QE nie ma się odbywać według sztywno rozpisanego harmonogramu. W razie słabych danych makro (a w domyśle – także w razie silnych wstrząsów rynkowych) amerykańskie władze monetarne nie będą miały silnej motywacji do ograniczania skupu aktywów. Taka silna motywacja pojawi się dopiero wraz z wyraźnym odradzaniem się presji inflacyjnej. Inflacja zaś na dobre odrodzić się może dopiero w warunkach wzrostu cen surowców. Tylko jak mają podrożeć surowce w warunkach czarnego scenariusza na rynkach wschodzących – przecież, jak dowodzi Rys. 3, EM i rynki surowcowe są ze sobą silnie skorelowane?

Rys. 3. Indeks cen surowców S&P GSCI

Indeks S&P GSCI 

Widać zatem, że droga do czarnych scenariuszy jest dość kręta. Na potrzeby dalszych rozważań załóżmy jednak hipotetycznie, że słabość rynków wschodzących będzie się utrzymywać, czy to w postaci dalszego stopniowego spadku wskaźnika siły relatywnej (wariant umiarkowany), czy też dodatkowo w postaci wybicia indeksu MSCI EM dołem z trendu bocznego (wariant pesymistyczny). Warto się zastanowić, co taki scenariusz mógłby oznaczać dla naszego rynku akcji.

Na pewno nie byłaby to dobra wiadomość dla wielu naszych rodzimych surowcowych blue chips z KGHM na czele. W konsekwencji należałoby też oczekiwać utrzymania się/pogłębienia relatywnej słabości WIG20 (i WIG30). To miałoby też niebagatelny wpływ na szeroki WIG, którego zmiany są de facto średnią ważoną stóp zwrotu z WIG20 oraz z indeksów małych i średnich spółek (w minionym roku WIG zyskał 8 proc., podczas gdy WIG20 spadł o 7 proc., zaś mWIG40 i sWIG80 urosły odpowiednio o 31 i 37 proc.).

Negatywny scenariusz nie jest natomiast wcale oczywisty w przypadku całej rzeszy małych i średnich spółek, które – jak pokazał miniony rok – stanowią de facto odrębną od WIG20 klasę aktywów. Ubiegłoroczna hossa w tym segmencie rynku była efektem kombinacji kilku czynników: wyjścia polskiej gospodarki z cyklicznego dołka (początkowo przede wszystkim za sprawą eksportu do odradzającej się gospodarki strefy euro) i spadku rodzimych stóp procentowych do rekordowo niskiego poziomu. Te wewnętrzne czynniki są (na szczęście) słabo powiązane z kondycją rynków wschodzących.

Rys. 4. Relatywna słabość WIG20 jest skorelowana ze słabością rynków wschodzących

Słabość WIG20 to pochodna słabości EM 

W tym miejscu wracamy do przedmiotu naszych regularnych analiz, w których zastanawiamy się, w jakim punkcie cyklu koniunkturalnego jest polska gospodarka. Przypomnijmy ostatnie wnioski: jest prawdopodobne, że koniunktura nie osiągnęła jeszcze kresu swych możliwości w bieżącym cyklu wzrostowym (to dobra wiadomość), choć w drugiej połowie roku taka perspektywa będzie już realna. Także wówczas będą już być może rosły stopy procentowe. Na razie jednak presja inflacyjna nie jest widoczna. Wszystko to oznacza, że nie pojawiły się jeszcze czynniki mogące popchnąć segment małych i średnich spółek w otchłań bessy.

Dalsze turbulencje na EM miałyby niejednoznaczny wpływ na polską gospodarkę. Zakładane w hipotetycznym scenariuszu wybicie MSCI EM dołem z trendu bocznego byłoby zapewne skorelowane z wybiciem w dół indeksu cen surowców. To z kolei pozwoliłoby utrzymać w ryzach inflację, czyli byłoby de facto czynnikiem pozytywnym, a nie negatywnym. Byłaby to jednocześnie przeciwwaga dla impulsu inflacyjnego związanego z ewentualnym osłabieniem złotego wywołanym przez problemy EM (tańszy złoty, to droższy import). Z kolei deprecjacja PLN miałaby pozytywny wpływ na eksport. Czyli paradoksalnie słabość EM w ostatecznym rozrachunku sama w sobie nie byłaby takim złym scenariuszem dla krajowej gospodarki, o ile jednocześnie nie doszłoby do zahamowania ożywienia gospodarczego w strefie euro.

KONKLUZJE:

  • Nie widać na horyzoncie czynników, które miałyby szybko zakończyć okres relatywnej słabości rynków wschodzących (EM) – wręcz przeciwnie, ograniczanie QE w USA grozi turbulencjami;
  • utrzymywanie się słabości EM oznaczałoby też problemy dla kursów polskich surowcowych blue chips, a przez to dla całego WIG20 i w mniejszym stopniu także dla WIG;
  • nie jest to jednak czynnik decydujący o koniunkturze w licznej grupie spółek wrażliwych na stan polskiej gospodarki;
  • skorelowana ze słabością EM dalsza słabość rynków surowcowych byłaby paradoksalnie o tyle dobrą wiadomością, że sprzyjałaby utrzymaniu w ryzach wskaźników inflacji.

 


Zachęcamy do zapisania się na NEWSLETTER. Wyłącznie dla subskrybentów: comiesięczny przegląd strategii inwestycyjnych.

Info

Quercus TFI S.A.:

nasza misja ESG

to edukacja ekonomiczna

Barometry Qnews.pl

Zagłosuj

S&P 500 zakończy ten rok:

Wybory