Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Jeszcze więcej przemyśleń: @TomaszHondo
Jeszcze do niedawna można było śmiało przyjmować, że zachowanie polskiego rynku akcji jest niemal kopią trendów na tzw. rynkach wschodzących. W ostatnich kilku latach ta prosta zależność zaczęła jednak wyraźnie słabnąć. Podczas gdy nasz WIG bije rekordy, to indeks MSCI Emerging Markets nawet w wersji z dywidendami pozostaje nadal poniżej szczytu post-pandemicznej hossy z 2021 roku.

W efekcie tzw. współczynnik siły relatywnej WIG-u wspiął się niedawno do poziomu najwyższego od ... 2007 roku.

Można wyobrazić sobie 2 alternatywne teorie na ten temat.
Teoria nr 1 - polski rynek akcji na dobre oderwał się od więzi z emerging markets, które są przecież tylko umownym "workiem", do którego przysłowiowo wrzuca się różne kraje, których specyficzna sytuacja ma często niewiele wspólnego z naszą gospodarką i spółkami (przypomnijmy przykładowo, że w 2022 roku z tego "worka" wykluczono Rosję).
Teoria nr 2 - wahania siły relatywnej WIG-u względem MSCI EM to naturalne zjawisko. Ostatnio obserwujemy wyraźny wzrost tej siły, ale przecież jeszcze na początku 2021, w warunkach pandemii, WIG był rekordowo słaby względem rynków wschodzących.
Niezależnie od tego, czy tradycyjna korelacja z emerging markets na dobre, czy tylko przejściowo osłabła, warto zastanowić się, czy polskie akcje stały się już relatywnie drogie na tle tego zbioru rynków. Dane MSCI nie potwierdzają takiego przypuszczenia. Bez względu na to, czy weźmiemy pod uwagę stopę dywidendy, P/E czy cenę do wartości księgowej, we wszystkich przypadkach krajowe akcje są nadal notowane z dyskontem względem omawianej grupy rynków.

Reasumując, siła polskiego rynku względem rynków wschodzących nie przełożyła się na razie na szczęście na relatywnie wysoki poziom wycen.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.